piątek, 1 maja 2015

Rozdział 11 "Zemsta"


Witajcie czarodzieje!
Tym razem nie będzie długiego wstępu. Powiem tylko, że rozdział był gotowy już tydzień temu, ale z powodu ważnego egzaminu nie miałam czasu go wstawić. Mam nadzieję, że mi wybaczycie ;)
L.
 
Rozdział 11 „Zemsta” 
Poranek był jasny i słoneczny. Zbliżał się kwiecień, a wraz z nim upragniona przez wszystkich uczniów wiosna. Promienie światła wdzierały się do zamku każdą szczeliną. Świergotały ptaki, taflę jeziora mącił przyjemny, lekki wietrzyk.
Severus Snape nie widział tego wszystkiego, a mimo to obudził się w dobrym humorze, i choć bardzo się starał, nie mógł znaleźć na to żadnego uzasadnienia. Gdyby z lochów, gdzie znajdowały się dormitoria uczniów Slytherinu, można było wyjrzeć na świat, zapewne zrzuciłby to na karb pięknego poranka, ale ponieważ jego sypialnia nie posiadała okien, nie miał takiej możliwości. Wstał, ubrał się, i pozostawiając za sobą dwóch chrapiących kolegów, udał się na śniadanie. Lubił jadać o wczesnej porze, gdyż irytowały go tłumy zaspanych spóźnialskich, które napadały Wielką Salę tuż przed zajęciami. Z przyzwyczajenia wstawał wcześnie przez cały rok, więc nawet dzisiaj, w dniu wolnym, pojawił się na porannym posiłku, gdy przy stołach siedziało jedynie parę osób.
 
***
James wyglądał zza rogu, bacznie obserwując wejście do Wielkiej Sali. Niecierpliwił się . Do licha! Ile można jeść śniadanie?! W jego kieszeni spoczywał słoiczek wypełniony małymi, ciemnymi kulkami o nieregularnych kształtach, które co jakiś czas obijały się o ścianki naczynia.
Potter wciąż nie był do końca zdecydowany, w jaki sposób rozprawi się ze Smarkiem. Syriusz doradzał mu odrobinę finezji, a Peter proponował bardziej tradycyjne rozwiązanie problemu. Remus nie mówił nic - włączy się dopiero wtedy, gdy sprawy zajdą za daleko. Sam Rogacz wahał się. Kusiło go, żeby wykorzystać niedawno nabytą zabawkę, ale nie był pewien, czy wytrzyma i doczeka się idealnej okazji, by jej użyć. W końcu postanowił nie zaprzątać sobie tym głowy. Jak to mówi Peter: wyjdzie w praniu.
Zza ogromnych drzwi Wielkiej Sali wyłonił się Severus Snape. James dał znak swoim przyjaciołom, po czym cała czwórka ruszyła cicho w jego stronę. Początkowo Potter chciał załatwić sprawę sam, ale kategorycznie się na to nie zgodzili.
Gdy znaleźli się zaledwie dwa kroki od Smarka, ten, jakby wyczuwając, że ktoś się do niego zbliża, odwrócił się . Źrenice lekko mu się rozszerzyły. Rogacz nie był pewien, czy to ze strachu, czy może z zaskoczenia. Szukający razem z Peterem błyskawicznie złapał go pod ramiona i pociągnął ku wyjściu. Wyszli na szkolne błonia.
 
***
Stopy Severusa szurały o twarde podłoże. Dwaj Gryfoni ciągnęli go w sobie tylko znanym kierunku. Zaraz po wyjściu z zamku Syriusz go rozbroił, a teraz szedł, trzymając w ręku jego różdżkę, i patrzył na niego z pogardą. Snape zastanawiał się, o co chodzi tym razem.
Musiał przyznać sam przed sobą, że był tchórzem. Był nim, jest i będzie. Od siedmiu lat dawał sobą pomiatać. Od siedmiu lat był poniżany. Od siedmiu lat nic z tym nie robił. Sporadycznie mścił się na huncwotach, ale - w porównaniu z ich fantazją - były to dosyć nieśmiałe akcje. Nienawidził ich z całego serca.
Gdyby nie cień, który nagle padł na jego twarz, Severus nie zorientowałby się, że coś się zmieniło. Rozejrzał się. Weszli do lasu. Po co? Serce zabiło mu nieco szybciej. Gdy Peter i James go puścili, upadł na pokrytą igliwiem ziemię.
 
***
Potter popatrzył na Snape’a z pogardą. Gdyby go nie znał, mógłby pomyśleć, że jest niewinny. Ślizgon nie wyglądał na kogoś, kto spoił przyjaciółkę eliksirem miłosnym. Był chudy i wiecznie blady. Jego oczy, nawet gdy się z czegoś cieszył, w jakiejś części pozostawały smutne.
Jednakże przez siedem lat James zdążył go trochę poznać. Severus Snape był nie do zniesienia. Gardził wszystkimi, poza Lily i niewielkim gronem „wybrańców”, podlizywał się nauczycielom, miał taryfę ulgową u Filcha, a jego zachowanie, gesty i mowa były potwornie irytujące. Na domiar tego Potter był pewny, że Smark potajemnie interesuje się czarną magią.
Otrząsnął się z rozmyślań. Szybkim ruchem złapał go za ramię i podniósł z ziemi. Pchnął Ślizgona na pobliskie drzewo. Chłopak skrzywił się lekko, gdy kora wbiła mu się w plecy. Szukający Gryffindoru odezwał się do niego; jego głos był cichy, ale przepełniony jadem:
    - Czasem się zastanawiam, czy ktokolwiek by po tobie płakał, i za każdym razem dochodzę do wniosku, że nie. Chociaż, biorąc pod uwagę to, co zrobiłeś, pewnie znalazłaby się jedna taka osoba. Szkoda tylko, że Lily nie robiłaby tego z własnej woli... Powiedz mi, jaką trzeba być kanalią, żeby spoić Amortencją najlepszą przyjaciółkę? – Rogacz przez cały czas obserwował uważnie reakcję Severusa.
Spojrzał chłopakowi w oczy, ale nic w nich nie dostrzegł. Ani śladu poczucia winy.
    - O co ci znowu chodzi, Potter? - zapytał Snape, patrząc na niego spode łba.
    - Naprawdę nie wiesz? – Ich rozmowa dopiero się zaczęła, a cierpliwość Rogacza już niebezpiecznie ocierała się o swoje granice. - Pytam, dlaczego spoiłeś Lily Amortencją? - powtórzył, cedząc przez zęby każde wypowiadane słowo.
Nic. Snape wyglądał, jakby przywdział maskę. Jednak, po długim patrzeniu sobie w oczy, Ślizgon odpowiedział:
    - Dlaczego sądzisz, że to zrobiłem? Myślisz, że byłbym w stanie? - Otworzył usta, by dodać coś jeszcze, ale najwyraźniej zrezygnował, bo po chwili zamknął je z powrotem.
Gdzieś z tyłu Peter wystukiwał bezimienny rytm, uderzając dłonią o drzewo.
Stuk, stuk, stuk.
Stuk-stuk
Stuk, stuk, stuk.
Stuk-stuk.
James złapał Ślizgona za szatę i uniósł lekko do góry. Teraz Smark dotykał ziemi jedynie czubkami palców u nóg.
    - Przyznaj się – wycedził przez zaciśnięte zęby.
Młody Gryfon był wściekły. Pewność, że chłopak to zrobił, była zakorzeniona w nim tak głęboko, iż nieme zaprzeczenie Severusa rozsierdzało go jeszcze bardziej. Zaślepiony złością, dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że Snape’owi zaczyna brakować powietrza. Puścił go. Owszem, był rozjuszony, ale nie chciał, żeby w jego kartotece widniało słowo: „morderca”. Ślizgon gwałtownie wciągnął tlen do płuc. James odszedł parę kroków do tyłu. Jego przyjaciele opierali się o drzewa i obserwowali go uważnie. Syriusz i Peter patrzyli z niesmakiem na Smarka. Remus również mu się przypatrywał, ale z obojętnością, a może nawet z żalem.
Potter przypomniał sobie o małym słoiczku, który nadal miał w kieszeni. Skinął na Syriusza. Po chwili Łapa stanął obok niego. Szukający Gryffindoru podał mu szklane, szczelnie zakręcone naczynko. Chłopak uśmiechnął się pod nosem. Severus wciąż siedział pod drzewem.
    - Mogę? - Black wykonał ruch głową w stronę skulonej postaci.
    - Pewnie.
Podeszli do Ślizgona. James podniósł go z ziemi i powiedział:
    - Nie chcesz się przyznać… No, trudno… Ja i tak jestem pewien swego, więc możemy uznać, że mam rację…
Łapa lekko odkręcił słoik. Jego zawartość zagrzechotała. Czarne kuleczki obijały się o ścianki naczynia.
    - Gotowy - oznajmił Syriusz.
Potter, wciąż trzymając Snape’a, odchylił mu kołnierz koszuli. Severus próbował mu się wyrwać, ale wytrenowany przez lata kurczowego trzymania się miotły, żelazny uścisk Szukającego był bardzo mocny. Black jednym wprawnym ruchem wsypał Smarkowi za koszulę zawartość słoika.
 
***
Z początku nie czuł nic, poza gęsią skórką, powstałą w wyniku przemieszczania się zimnych kulek. Po zaledwie sekundzie coś się zmieniło. Małe przedmioty zaczęły się poruszać. Jakby dostały nóżek… Rozlazły się po całym ciele.
Kolejna sekunda.
Coś małego wbiło mu się w ramię. W kostkę. W ucho. W kark.
Dziesiątki małych ząbków (Severus był pewien, że kulki, czy też stworzonka, mają coś na kształt zębów) wbiły się w jego ciało.
Trochę tak jakby kąsała go pszczoła. Jedno czy dwa użądlenia każdy jest w stanie przeżyć. Piecze, ale znośnie. Jednak dziesiątki? Nie do wytrzymania.
Snape czuł się upokorzony, ale wbrew pozorom, wcale nie bardziej, niż zwykle. Stali przed nim jedynie Huncwoci, a nie cała szkoła, jak ostatnim razem.
Otarł się o drzewo, szukając ukojenia. Liczył na to, że kulki odpadną, przestaną go gryźć. Chciał się ich pozbyć jak najszybciej, nie tylko z powodu bólu. Miał wrażenie, że to wcale nie koniec niespodzianek z ich strony. Nie zdziwiłby się, gdyby jutro rano obudził się cały spuchnięty, albo, na przykład, zielony.
    - Nie masz co się męczyć, Smark - oznajmił Black. - Jak każda ugryzie cztery razy, to same odpadną.
Potter, ta gnida, ten niewyżyty chłopak, zatruwający mu życie od siedmiu lat, stał i wpatrywał się w jakiś punkt ponad nim. Widać było, że intensywnie nad czymś rozmyśla. Severus uderzył się otwartą dłonią w ramię, licząc, że Syriusz się mylił, ale najwidoczniej młody Gryffon wiedział, co mówi. Kilka kulek, które się tam przyczepiły, nic sobie z tego nie robiło. Wręcz przeciwnie, wczepiły się jeszcze mocniej. Po kilku kolejnych próbach Snape zrezygnował z dalszej walki. Black miał rację. Kilka minut później dało się słyszeć ciche pacnięcia, gdy kulki zaczęły spadać na ziemię. Dopiero teraz, gdy jego umysł przestał zajmować się bólem, Ślizgon mógł zastanowić się nad tym, skąd James dowiedział się o Lily. Był pewien, że zachował wszelkie środki ostrożności. Spotykali się tylko po ciszy nocnej, nie rozmawiali ze sobą na przerwach. Poprosił Evans, żeby nikomu o tym nie mówiła, zadbał o to, żeby jeszcze bardziej znienawidziła Pottera, wciskając jej odwróconą wersję zdarzeń znad jeziora… Więc jak? Czyżby go nie docenił?
 
***
James stał nieruchomo, wpatrując się w jakiś bliżej nieokreślony punkt nad głową Snape’a. Jego myśli błądziły, przeskakując z miejsca na miejsce, nie zatrzymując się nigdzie na dłużej. Światło, prześwitujące przez korony drzew, porastających skraj lasu, rzucało na jego młodą, przystojną twarz ruchome cienie. Promienie słońca odbijały się od spoczywających na czubku jego nosa okularów. Zapowiadał się piękny dzień.
Z zamyślenia wyrwał go odgłos uderzających o twardą ziemię kulek. Popatrzył na Snape’a. Chłopak siedział pod drzewem, czarne włosy opadły mu na oczy. Rzucał wściekłe spojrzenia stojącym przed nim Huncwotom, racząc oddzielną porcją nienawiści również Remusa, mimo że chłopak nie brał w całym przedsięwzięciu udziału.
    - Chodźcie… - powiedział James.
Odwrócił się i ruszył powolnym krokiem przed siebie. Nie zdążył się oddalić od Severusa na więcej niż dwa metry, gdy do jego uszu dobiegły ciche utyskiwania Snape’a. James nie zwróciłby na nie uwagi, gdyby nie jego okraszona przekleństwami sugestia o dosyć oczywistym znaczeniu. Potter zagotował się z wściekłości. Nie miał pojęcia, czy to, co powiedział Smark było prawdą, czy do czegokolwiek między nim, a Lily doszło, ale nie zamierzał tego tak zostawić.
Zacisnął dłonie w pięści. Odwrócił się i błyskawicznie do niego doskoczył. Zamachnął się. Wymierzył pierwszy cios. Nos Ślizgona gruchnął nieprzyjemnie, gdy trafiła go pięść Jamesa.
Kolejny cios.
Policzek.
Brew.
Szczęka.
Z jakiegoś powodu każde następne uderzenie oczyszczało Rogacza z gotującej się w nim wściekłości. Dawało mu swego rodzaju ulgę. Pozwalało na uzewnętrznienie emocji, które nim targały, dodatkowo dając mu możliwość zemsty.
Nagle poczuł czyjś mocny uścisk na ramieniu.
    - James, przestań… James… Do jasnej cholery, James, uspokój się! - Remus złapał go za dłoń, którą po raz kolejny skierował się w stronę Severusa. - Co ty robisz?! - wrzasnął.
Potter oddychał ciężko. Przez chwilę patrzył na Lupina gniewnie, ale za moment zwrócił wzrok na Snape’a. Chłopak opierał się o drzewo. Delikatnie obmacywał sobie twarz. Miał rozciętą wargę i brew, czerwone ślady pokrywały szczękę. Lewe oko zaczynało puchnąć, a nos wykrzywił się pod dziwnym kątem. Szukający Gryffindoru powoli wypuścił powietrze przez usta. Remus jak zwykle interweniował w odpowiednim momencie.
    - Zwariowałeś? - krzyczał Lupin.
    - Ja… Chyba przesadziłem… - wymamrotał James.
    - Chyba? Chyba?
Remus potarł dłońmi twarz.
    - Chodźmy - powiedział. 
***
Lupin stał z boku, w odległości zaledwie metra od Jamesa, i patrzył, jak jego przyjaciel powoli masakruje Severusa. Przyglądał się, jak jego pięść trafia w delikatną skórę nosa, jak knykcie zaciśniętej dłoni Pottera rozcinają łuk brwiowy Smarka.
Było mu go żal. Nigdy nie nienawidził Snape’a. Nie lubił go, owszem, ale nie nienawidził. Mógłby egzystować obok niego, nie zwracając na niego uwagi. Severus był trochę jak pszczoła. Remus za nimi nie przepadał, ale musiał z nimi żyć. Starał się ignorować ich obecność.
Współczuł Smarkowi, mimo że siedzący przed nim chłopak wcześniej szydził z niego niezliczoną ilość razy. Poczuł, że nie może już na to patrzeć. Odwrócił wzrok, ale na niewiele się to zdało. Wciąż słyszał głuche odgłosy uderzeń, gdy pięść Jamesa trafiała w cel. Walczył ze sobą. Nie chciał tego robić, nie znosił tego robić… ale z drugiej strony, nie znosił też, gdy Potter posuwał się za daleko… Po cichu liczył, że jego przyjaciel się zatrzyma, że się opanuje… Nic.
Syriusz stał z boku, dość blisko, by powstrzymać Rogacza, ale nie wykonał nawet najmniejszego ruchu, by to zrobić. Może Peter? Merlinie, jak cudownie by było, gdyby Pettigrew go wyręczył… Ale niski chłopak jedynie przyglądał się z uwielbieniem śmigającym dłoniom Jamesa.

21 komentarzy:

  1. I właśnie dlatego uwielbiam Remusa. Mimo wszystko żal mi Snape'a :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Heju!
    *Druga, yeaa!*
    Fajny rozdział ^^ Nie przepadam za Snapem, ale chyba jednak Rogaś przesadził.. choć... Należało mu się! :)
    Remus dobrze postąpił :D Hm... Ciekawe te kuleczki ^^ Ciekawe skąd je wytrzasneli.. No, ale.. To Huncwoci w końcu! :D
    Czekam na nn :3
    Pozdrawiam, Kathrine ;**
    {jily-love-forever.blogspot.com}

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział super i mimo, że nienawidzę Snape'a i tu i w serii J.K Rowling to było mi go żal, ale to co zrobił to aż samemu chciałoby się przywalić. W każdym razie uwielbiam twój blog i styl pisania i czekam na następny rozdział. Zapraszam też do mnie na nowy rozdział - evansuszm.blogspot.com
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Remus bardzo remusowy, James jamesowy, a Sev smarkowy :) Właśnie takie reakcje do nich pasują. Chociaż James rzeczywiście trochę przesadził... okej, mówię to głównie z powodu mojej ostatniej sympatii do postaci Snape'a w ogóle ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Już wczoraj miałam napisać, ale nie miałam czasu. Oczywiście rozdział bardzo mi się podobała. Nie mogłam się doczekać jak Huncwoci zemszczą się na Snape. Ciekawy pomysł z tymi kuleczkami. Należało mu się... nawet mi go nie żal.
    Twój blog to jeden z moich ulubionych. Dobrze oddajesz cały charakter chłopaków i Lily.
    Pozdrawiam^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Żal mi Snape'a, James jednak trochę przesadził... Genialny pomysł z tymi kuleczkami, taki huncwocki ;). Remus bardzo dobrze postąpił, w pełni popieram jego działania :D.
    W ogóle świetnie piszesz i bardzo dobrze oddajesz charakter poszczególnych bohaterów. Każdy z nich jest inny, przez co doskonale siebie uzupełniają :)
    http://nocturne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekam na nn! :D niech będzie szybko! Błagam! I nie mogę się doczekać konfrontacji z Lilu :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Łał. Świetny rozdział, ale nie mogę się doczekać informacji o Lily.. biedna. Niech wróci w końcu do normalności... I nie współczuję Snape'owi, jedynie James po 1 czy 2 - óch uderzeniach powinien odpuścić bo będzie miał wyrzuty sumienia pod względem złamania granic.
    -N :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Mimo że nie cierpię Snapa( ogólnie, nie tylko na tym blogu), to mi go żal. I nie rozumiem do końca, czemu Remus miał opory przed powstrzymanie Jamesa. No cóż. Weny życzę! :3

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetne opowiadanie :) Przeczytałam jednym tchem :D Bardzo przyjemnie się czyta i cieszy mnie, że przestałaś stawiać spacje przed znakiem zapytania ;)
    Liczę, że notki będą się pojawiać systematycznie i że będę miała powód by tutaj zaglądać :)
    Pozdrawiam,
    April

    OdpowiedzUsuń
  11. Super rozdział! Jestem u Ciebie nową czytelniczką :D i odrazu jednego dnia przeczytałam wszystkie rozdziały ;) Trochę mi to zajęło, bo piszesz takie fajne, długie i ciekawe rozdziały :) Niektórzy, co też piszą blogi to wrzucają takie trochę krótkie, chociaż też są fajne, ale nie ważne, ważne, że Ty piszesz super! :D Kiedy moglibyśmy spodziewać się nowego rozdziału? :) ~ Domi$ka :3

    OdpowiedzUsuń
  12. Awwww cudne *0* Kiedy następny rozdział? *-* <3

    (Tak btw. czytałam twojego bloga już dawno i ten rozdział też, ale dopiero teraz zachciało mi się skomentować)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już napisałam w informacjach- niestety nie wcześniej niż po 3.06.15 :( Czekają mnie teraz 3 ważne egzaminy, z czego jeden już w tym tygodniu i nie mam czasu na nic innego niż nauka ;(
      L.

      Usuń
  13. Zaprasza do czytania i komentowania:

    liljam.blog.pl

    Lily i James oczywiście :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na takie informacje mam specjalną zakładkę- spam. Wszelkie reklamy można zostawiać właśnie tutaj :)
      L.

      Usuń
    2. Kiedy następny rozdział? :D <3

      Usuń
  14. Kiedy następny rozdział, bo wspominałaś,że po 3 czerwca może się ukazać, a tu 12 i .... nic? :)
    -N

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo przepraszam... To już naprawdę ostatnia wymówka w tym miesiącu: usiłuję nie spaść poniżej średniej na czerwony pasek. Od środy (kiedy to piszę ostatni decydujący test) cała jestem wasza :) Rozdział powinien się ukazać w niedzielę 21.06. Jeżeli się nie wyrobię, to najwyżej podzielę go na dwie części, bo zaczynam mieć wyrzuty sumienia, że trzymam Was tyle bez nowej notki.
      L.

      Usuń
    2. Okej, rozumiem całkowicie. :) Spoko, oceny są bardzo ważne. Jak będziesz mieć czas to napiszesz :)
      -N

      Usuń
  15. Bardzo mi sie podoba ;) czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Cześć :)

    Serdecznie zapraszam do przeczytania kolejnego rozdziału o przygodach Lily i Huncwotów!

    liljam.blog.pl

    Buziaczki :*
    Yennefer

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic