Witajcie czarodzieje!
Tym razem nie będzie długiego wstępu. Powiem tylko, że
rozdział był gotowy już tydzień temu, ale z powodu ważnego egzaminu nie miałam
czasu go wstawić. Mam nadzieję, że mi wybaczycie ;)
L.
Rozdział 11 „Zemsta”
Poranek był jasny i słoneczny. Zbliżał się kwiecień, a wraz
z nim upragniona przez wszystkich uczniów wiosna. Promienie światła wdzierały
się do zamku każdą szczeliną. Świergotały ptaki, taflę jeziora mącił przyjemny,
lekki wietrzyk.
Severus Snape nie widział tego wszystkiego, a mimo to
obudził się w dobrym humorze, i choć bardzo się starał, nie mógł znaleźć na to
żadnego uzasadnienia. Gdyby z lochów, gdzie znajdowały się dormitoria uczniów
Slytherinu, można było wyjrzeć na świat, zapewne zrzuciłby to na karb pięknego
poranka, ale ponieważ jego sypialnia nie posiadała okien, nie miał takiej
możliwości. Wstał, ubrał się, i pozostawiając za sobą dwóch chrapiących
kolegów, udał się na śniadanie. Lubił jadać o wczesnej porze, gdyż irytowały go
tłumy zaspanych spóźnialskich, które napadały Wielką Salę tuż przed zajęciami.
Z przyzwyczajenia wstawał wcześnie przez cały rok, więc nawet dzisiaj, w dniu
wolnym, pojawił się na porannym posiłku, gdy przy stołach siedziało jedynie
parę osób.
***
James wyglądał zza rogu, bacznie obserwując wejście do
Wielkiej Sali. Niecierpliwił się . Do licha! Ile można jeść śniadanie?! W jego
kieszeni spoczywał słoiczek wypełniony małymi, ciemnymi kulkami o
nieregularnych kształtach, które co jakiś czas obijały się o ścianki naczynia.
Potter wciąż nie był do końca zdecydowany, w jaki sposób rozprawi się ze Smarkiem. Syriusz doradzał mu odrobinę finezji, a Peter proponował bardziej tradycyjne rozwiązanie problemu. Remus nie mówił nic - włączy się dopiero wtedy, gdy sprawy zajdą za daleko. Sam Rogacz wahał się. Kusiło go, żeby wykorzystać niedawno nabytą zabawkę, ale nie był pewien, czy wytrzyma i doczeka się idealnej okazji, by jej użyć. W końcu postanowił nie zaprzątać sobie tym głowy. Jak to mówi Peter: wyjdzie w praniu.
Potter wciąż nie był do końca zdecydowany, w jaki sposób rozprawi się ze Smarkiem. Syriusz doradzał mu odrobinę finezji, a Peter proponował bardziej tradycyjne rozwiązanie problemu. Remus nie mówił nic - włączy się dopiero wtedy, gdy sprawy zajdą za daleko. Sam Rogacz wahał się. Kusiło go, żeby wykorzystać niedawno nabytą zabawkę, ale nie był pewien, czy wytrzyma i doczeka się idealnej okazji, by jej użyć. W końcu postanowił nie zaprzątać sobie tym głowy. Jak to mówi Peter: wyjdzie w praniu.
Zza ogromnych drzwi Wielkiej Sali wyłonił się Severus Snape.
James dał znak swoim przyjaciołom, po czym cała czwórka ruszyła cicho w jego
stronę. Początkowo Potter chciał załatwić sprawę sam, ale kategorycznie się na
to nie zgodzili.
Gdy znaleźli się zaledwie dwa kroki od Smarka, ten, jakby
wyczuwając, że ktoś się do niego zbliża, odwrócił się . Źrenice lekko mu się
rozszerzyły. Rogacz nie był pewien, czy to ze strachu, czy może z zaskoczenia.
Szukający razem z Peterem błyskawicznie złapał go pod ramiona i pociągnął ku wyjściu.
Wyszli na szkolne błonia.
***
Stopy Severusa szurały o twarde podłoże. Dwaj Gryfoni
ciągnęli go w sobie tylko znanym kierunku. Zaraz po wyjściu z zamku Syriusz go
rozbroił, a teraz szedł, trzymając w ręku jego różdżkę, i patrzył na niego z
pogardą. Snape zastanawiał się, o co chodzi tym razem.
Musiał przyznać sam przed sobą, że był tchórzem. Był nim,
jest i będzie. Od siedmiu lat dawał sobą pomiatać. Od siedmiu lat był poniżany.
Od siedmiu lat nic z tym nie robił. Sporadycznie mścił się na huncwotach, ale -
w porównaniu z ich fantazją - były to dosyć nieśmiałe akcje. Nienawidził ich z
całego serca.
Gdyby nie cień, który nagle padł na jego twarz, Severus nie
zorientowałby się, że coś się zmieniło. Rozejrzał się. Weszli do lasu. Po co?
Serce zabiło mu nieco szybciej. Gdy Peter i James go puścili, upadł na pokrytą
igliwiem ziemię.
***
Potter popatrzył na Snape’a z pogardą. Gdyby go nie znał,
mógłby pomyśleć, że jest niewinny. Ślizgon nie wyglądał na kogoś, kto spoił
przyjaciółkę eliksirem miłosnym. Był chudy i wiecznie blady. Jego oczy, nawet
gdy się z czegoś cieszył, w jakiejś części pozostawały smutne.
Jednakże przez siedem lat James zdążył go trochę poznać. Severus Snape był nie do zniesienia. Gardził wszystkimi, poza Lily i niewielkim gronem „wybrańców”, podlizywał się nauczycielom, miał taryfę ulgową u Filcha, a jego zachowanie, gesty i mowa były potwornie irytujące. Na domiar tego Potter był pewny, że Smark potajemnie interesuje się czarną magią.
Jednakże przez siedem lat James zdążył go trochę poznać. Severus Snape był nie do zniesienia. Gardził wszystkimi, poza Lily i niewielkim gronem „wybrańców”, podlizywał się nauczycielom, miał taryfę ulgową u Filcha, a jego zachowanie, gesty i mowa były potwornie irytujące. Na domiar tego Potter był pewny, że Smark potajemnie interesuje się czarną magią.
Otrząsnął się z rozmyślań. Szybkim ruchem złapał go za ramię
i podniósł z ziemi. Pchnął Ślizgona na pobliskie drzewo. Chłopak skrzywił się
lekko, gdy kora wbiła mu się w plecy. Szukający Gryffindoru odezwał się do
niego; jego głos był cichy, ale przepełniony jadem:
- Czasem się zastanawiam, czy
ktokolwiek by po tobie płakał, i za każdym razem dochodzę do wniosku, że nie.
Chociaż, biorąc pod uwagę to, co zrobiłeś, pewnie znalazłaby się jedna taka
osoba. Szkoda tylko, że Lily nie robiłaby tego z własnej woli... Powiedz mi, jaką
trzeba być kanalią, żeby spoić Amortencją najlepszą przyjaciółkę? – Rogacz
przez cały czas obserwował uważnie reakcję Severusa.
Spojrzał chłopakowi w oczy, ale nic w nich nie dostrzegł.
Ani śladu poczucia winy.
- O co ci znowu chodzi, Potter? -
zapytał Snape, patrząc na niego spode łba.
- Naprawdę nie wiesz? – Ich rozmowa
dopiero się zaczęła, a cierpliwość Rogacza już niebezpiecznie ocierała się o
swoje granice. - Pytam, dlaczego spoiłeś Lily Amortencją? - powtórzył, cedząc
przez zęby każde wypowiadane słowo.
Nic. Snape wyglądał, jakby przywdział maskę. Jednak, po
długim patrzeniu sobie w oczy, Ślizgon odpowiedział:
- Dlaczego
sądzisz, że to zrobiłem? Myślisz, że byłbym w stanie? - Otworzył usta, by dodać
coś jeszcze, ale najwyraźniej zrezygnował, bo po chwili zamknął je z powrotem.
Gdzieś z tyłu Peter wystukiwał bezimienny rytm, uderzając
dłonią o drzewo.
Stuk, stuk, stuk.
Stuk-stuk
Stuk, stuk, stuk.
Stuk-stuk.
James złapał Ślizgona za szatę i uniósł lekko do góry. Teraz
Smark dotykał ziemi jedynie czubkami palców u nóg.
- Przyznaj się – wycedził przez
zaciśnięte zęby.
Młody Gryfon był wściekły. Pewność, że chłopak to zrobił,
była zakorzeniona w nim tak głęboko, iż nieme zaprzeczenie Severusa
rozsierdzało go jeszcze bardziej. Zaślepiony złością, dopiero po chwili zdał
sobie sprawę, że Snape’owi zaczyna brakować powietrza. Puścił go. Owszem, był
rozjuszony, ale nie chciał, żeby w jego kartotece widniało słowo: „morderca”.
Ślizgon gwałtownie wciągnął tlen do płuc. James odszedł parę kroków do tyłu.
Jego przyjaciele opierali się o drzewa i obserwowali go uważnie. Syriusz i
Peter patrzyli z niesmakiem na Smarka. Remus również mu się przypatrywał, ale z
obojętnością, a może nawet z żalem.
Potter przypomniał sobie o małym słoiczku, który nadal miał
w kieszeni. Skinął na Syriusza. Po chwili Łapa stanął obok niego. Szukający
Gryffindoru podał mu szklane, szczelnie zakręcone naczynko. Chłopak uśmiechnął
się pod nosem. Severus wciąż siedział pod drzewem.
- Mogę? - Black wykonał ruch głową w
stronę skulonej postaci.
- Pewnie.
Podeszli do Ślizgona. James podniósł go z ziemi i
powiedział:
- Nie chcesz się przyznać… No,
trudno… Ja i tak jestem pewien swego, więc możemy uznać, że mam rację…
Łapa lekko odkręcił słoik. Jego zawartość zagrzechotała.
Czarne kuleczki obijały się o ścianki naczynia.
- Gotowy - oznajmił Syriusz.
Potter, wciąż trzymając Snape’a, odchylił mu kołnierz
koszuli. Severus próbował mu się wyrwać, ale wytrenowany przez lata kurczowego
trzymania się miotły, żelazny uścisk Szukającego był bardzo mocny. Black jednym
wprawnym ruchem wsypał Smarkowi za koszulę zawartość słoika.
***
Z początku nie czuł nic, poza gęsią skórką, powstałą w
wyniku przemieszczania się zimnych kulek. Po zaledwie sekundzie coś się
zmieniło. Małe przedmioty zaczęły się poruszać. Jakby dostały nóżek… Rozlazły
się po całym ciele.
Kolejna sekunda.
Coś małego wbiło mu się w ramię. W kostkę. W ucho. W kark.
Dziesiątki małych ząbków (Severus był pewien, że kulki, czy
też stworzonka, mają coś na kształt zębów) wbiły się w jego ciało.
Trochę tak jakby kąsała go pszczoła. Jedno czy dwa użądlenia
każdy jest w stanie przeżyć. Piecze, ale znośnie. Jednak dziesiątki? Nie do
wytrzymania.
Snape czuł się upokorzony, ale wbrew pozorom, wcale nie
bardziej, niż zwykle. Stali przed nim jedynie Huncwoci, a nie cała szkoła, jak
ostatnim razem.
Otarł się o drzewo, szukając ukojenia. Liczył na to, że
kulki odpadną, przestaną go gryźć. Chciał się ich pozbyć jak najszybciej, nie
tylko z powodu bólu. Miał wrażenie, że to wcale nie koniec niespodzianek z ich
strony. Nie zdziwiłby się, gdyby jutro rano obudził się cały spuchnięty, albo,
na przykład, zielony.
- Nie masz co się męczyć, Smark -
oznajmił Black. - Jak każda ugryzie cztery razy, to same odpadną.
Potter, ta gnida, ten niewyżyty chłopak, zatruwający mu
życie od siedmiu lat, stał i wpatrywał się w jakiś punkt ponad nim. Widać było,
że intensywnie nad czymś rozmyśla. Severus uderzył się otwartą dłonią w ramię,
licząc, że Syriusz się mylił, ale najwidoczniej młody Gryffon wiedział, co
mówi. Kilka kulek, które się tam przyczepiły, nic sobie z tego nie robiło.
Wręcz przeciwnie, wczepiły się jeszcze mocniej. Po kilku kolejnych próbach
Snape zrezygnował z dalszej walki. Black miał rację. Kilka minut później dało
się słyszeć ciche pacnięcia, gdy kulki zaczęły spadać na ziemię. Dopiero teraz,
gdy jego umysł przestał zajmować się bólem, Ślizgon mógł zastanowić się nad
tym, skąd James dowiedział się o Lily. Był pewien, że zachował wszelkie środki
ostrożności. Spotykali się tylko po ciszy nocnej, nie rozmawiali ze sobą na
przerwach. Poprosił Evans, żeby nikomu o tym nie mówiła, zadbał o to, żeby
jeszcze bardziej znienawidziła Pottera, wciskając jej odwróconą wersję zdarzeń
znad jeziora… Więc jak? Czyżby go nie docenił?
***
James stał nieruchomo, wpatrując się w jakiś bliżej
nieokreślony punkt nad głową Snape’a. Jego myśli błądziły, przeskakując z
miejsca na miejsce, nie zatrzymując się nigdzie na dłużej. Światło,
prześwitujące przez korony drzew, porastających skraj lasu, rzucało na jego
młodą, przystojną twarz ruchome cienie. Promienie słońca odbijały się od
spoczywających na czubku jego nosa okularów. Zapowiadał się piękny dzień.
Z zamyślenia wyrwał go odgłos uderzających o twardą ziemię kulek. Popatrzył na Snape’a. Chłopak siedział pod drzewem, czarne włosy opadły mu na oczy. Rzucał wściekłe spojrzenia stojącym przed nim Huncwotom, racząc oddzielną porcją nienawiści również Remusa, mimo że chłopak nie brał w całym przedsięwzięciu udziału.
Z zamyślenia wyrwał go odgłos uderzających o twardą ziemię kulek. Popatrzył na Snape’a. Chłopak siedział pod drzewem, czarne włosy opadły mu na oczy. Rzucał wściekłe spojrzenia stojącym przed nim Huncwotom, racząc oddzielną porcją nienawiści również Remusa, mimo że chłopak nie brał w całym przedsięwzięciu udziału.
- Chodźcie… - powiedział James.
Odwrócił się i ruszył powolnym krokiem przed siebie. Nie
zdążył się oddalić od Severusa na więcej niż dwa metry, gdy do jego uszu
dobiegły ciche utyskiwania Snape’a. James nie zwróciłby na nie uwagi, gdyby nie
jego okraszona przekleństwami sugestia o dosyć oczywistym znaczeniu. Potter
zagotował się z wściekłości. Nie miał pojęcia, czy to, co powiedział Smark było
prawdą, czy do czegokolwiek między nim, a Lily doszło, ale nie zamierzał tego
tak zostawić.
Zacisnął dłonie w pięści. Odwrócił się i błyskawicznie do niego doskoczył. Zamachnął się. Wymierzył pierwszy cios. Nos Ślizgona gruchnął nieprzyjemnie, gdy trafiła go pięść Jamesa.
Zacisnął dłonie w pięści. Odwrócił się i błyskawicznie do niego doskoczył. Zamachnął się. Wymierzył pierwszy cios. Nos Ślizgona gruchnął nieprzyjemnie, gdy trafiła go pięść Jamesa.
Kolejny cios.
Policzek.
Brew.
Szczęka.
Z jakiegoś powodu każde następne uderzenie oczyszczało
Rogacza z gotującej się w nim wściekłości. Dawało mu swego rodzaju ulgę.
Pozwalało na uzewnętrznienie emocji, które nim targały, dodatkowo dając mu
możliwość zemsty.
Nagle poczuł czyjś mocny uścisk na ramieniu.
- James, przestań… James… Do jasnej
cholery, James, uspokój się! - Remus złapał go za dłoń, którą po raz kolejny
skierował się w stronę Severusa. - Co ty robisz?! - wrzasnął.
Potter oddychał ciężko. Przez chwilę patrzył na Lupina
gniewnie, ale za moment zwrócił wzrok na Snape’a. Chłopak opierał się o drzewo.
Delikatnie obmacywał sobie twarz. Miał rozciętą wargę i brew, czerwone ślady
pokrywały szczękę. Lewe oko zaczynało puchnąć, a nos wykrzywił się pod dziwnym
kątem. Szukający Gryffindoru powoli wypuścił powietrze przez usta. Remus jak
zwykle interweniował w odpowiednim momencie.
- Zwariowałeś? - krzyczał Lupin.
- Ja… Chyba przesadziłem… -
wymamrotał James.
- Chyba? Chyba?
Remus potarł dłońmi twarz.
- Chodźmy - powiedział.
***
Lupin stał z boku, w odległości zaledwie metra od Jamesa, i
patrzył, jak jego przyjaciel powoli masakruje Severusa. Przyglądał się, jak
jego pięść trafia w delikatną skórę nosa, jak knykcie zaciśniętej dłoni Pottera
rozcinają łuk brwiowy Smarka.
Było mu go żal. Nigdy nie nienawidził Snape’a. Nie lubił go,
owszem, ale nie nienawidził. Mógłby egzystować obok niego, nie zwracając na
niego uwagi. Severus był trochę jak pszczoła. Remus za nimi nie przepadał, ale
musiał z nimi żyć. Starał się ignorować ich obecność.
Współczuł Smarkowi, mimo że siedzący przed nim chłopak
wcześniej szydził z niego niezliczoną ilość razy. Poczuł, że nie może już na to
patrzeć. Odwrócił wzrok, ale na niewiele się to zdało. Wciąż słyszał głuche
odgłosy uderzeń, gdy pięść Jamesa trafiała w cel. Walczył ze sobą. Nie chciał
tego robić, nie znosił tego robić… ale z drugiej strony, nie znosił też, gdy
Potter posuwał się za daleko… Po cichu liczył, że jego przyjaciel się zatrzyma,
że się opanuje… Nic.
Syriusz stał z boku, dość blisko, by powstrzymać Rogacza,
ale nie wykonał nawet najmniejszego ruchu, by to zrobić. Może Peter? Merlinie,
jak cudownie by było, gdyby Pettigrew go wyręczył… Ale niski chłopak jedynie
przyglądał się z uwielbieniem śmigającym dłoniom Jamesa.
I właśnie dlatego uwielbiam Remusa. Mimo wszystko żal mi Snape'a :)
OdpowiedzUsuńHeju!
OdpowiedzUsuń*Druga, yeaa!*
Fajny rozdział ^^ Nie przepadam za Snapem, ale chyba jednak Rogaś przesadził.. choć... Należało mu się! :)
Remus dobrze postąpił :D Hm... Ciekawe te kuleczki ^^ Ciekawe skąd je wytrzasneli.. No, ale.. To Huncwoci w końcu! :D
Czekam na nn :3
Pozdrawiam, Kathrine ;**
{jily-love-forever.blogspot.com}
Rozdział super i mimo, że nienawidzę Snape'a i tu i w serii J.K Rowling to było mi go żal, ale to co zrobił to aż samemu chciałoby się przywalić. W każdym razie uwielbiam twój blog i styl pisania i czekam na następny rozdział. Zapraszam też do mnie na nowy rozdział - evansuszm.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Remus bardzo remusowy, James jamesowy, a Sev smarkowy :) Właśnie takie reakcje do nich pasują. Chociaż James rzeczywiście trochę przesadził... okej, mówię to głównie z powodu mojej ostatniej sympatii do postaci Snape'a w ogóle ^^
OdpowiedzUsuńJuż wczoraj miałam napisać, ale nie miałam czasu. Oczywiście rozdział bardzo mi się podobała. Nie mogłam się doczekać jak Huncwoci zemszczą się na Snape. Ciekawy pomysł z tymi kuleczkami. Należało mu się... nawet mi go nie żal.
OdpowiedzUsuńTwój blog to jeden z moich ulubionych. Dobrze oddajesz cały charakter chłopaków i Lily.
Pozdrawiam^^
Żal mi Snape'a, James jednak trochę przesadził... Genialny pomysł z tymi kuleczkami, taki huncwocki ;). Remus bardzo dobrze postąpił, w pełni popieram jego działania :D.
OdpowiedzUsuńW ogóle świetnie piszesz i bardzo dobrze oddajesz charakter poszczególnych bohaterów. Każdy z nich jest inny, przez co doskonale siebie uzupełniają :)
http://nocturne.blog.pl/
Czekam na nn! :D niech będzie szybko! Błagam! I nie mogę się doczekać konfrontacji z Lilu :D
OdpowiedzUsuńŁał. Świetny rozdział, ale nie mogę się doczekać informacji o Lily.. biedna. Niech wróci w końcu do normalności... I nie współczuję Snape'owi, jedynie James po 1 czy 2 - óch uderzeniach powinien odpuścić bo będzie miał wyrzuty sumienia pod względem złamania granic.
OdpowiedzUsuń-N :*
Mimo że nie cierpię Snapa( ogólnie, nie tylko na tym blogu), to mi go żal. I nie rozumiem do końca, czemu Remus miał opory przed powstrzymanie Jamesa. No cóż. Weny życzę! :3
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie :) Przeczytałam jednym tchem :D Bardzo przyjemnie się czyta i cieszy mnie, że przestałaś stawiać spacje przed znakiem zapytania ;)
OdpowiedzUsuńLiczę, że notki będą się pojawiać systematycznie i że będę miała powód by tutaj zaglądać :)
Pozdrawiam,
April
Super rozdział! Jestem u Ciebie nową czytelniczką :D i odrazu jednego dnia przeczytałam wszystkie rozdziały ;) Trochę mi to zajęło, bo piszesz takie fajne, długie i ciekawe rozdziały :) Niektórzy, co też piszą blogi to wrzucają takie trochę krótkie, chociaż też są fajne, ale nie ważne, ważne, że Ty piszesz super! :D Kiedy moglibyśmy spodziewać się nowego rozdziału? :) ~ Domi$ka :3
OdpowiedzUsuńAwwww cudne *0* Kiedy następny rozdział? *-* <3
OdpowiedzUsuń(Tak btw. czytałam twojego bloga już dawno i ten rozdział też, ale dopiero teraz zachciało mi się skomentować)
Jak już napisałam w informacjach- niestety nie wcześniej niż po 3.06.15 :( Czekają mnie teraz 3 ważne egzaminy, z czego jeden już w tym tygodniu i nie mam czasu na nic innego niż nauka ;(
UsuńL.
Zaprasza do czytania i komentowania:
OdpowiedzUsuńliljam.blog.pl
Lily i James oczywiście :D
Na takie informacje mam specjalną zakładkę- spam. Wszelkie reklamy można zostawiać właśnie tutaj :)
UsuńL.
Kiedy następny rozdział? :D <3
UsuńKiedy następny rozdział, bo wspominałaś,że po 3 czerwca może się ukazać, a tu 12 i .... nic? :)
OdpowiedzUsuń-N
Bardzo przepraszam... To już naprawdę ostatnia wymówka w tym miesiącu: usiłuję nie spaść poniżej średniej na czerwony pasek. Od środy (kiedy to piszę ostatni decydujący test) cała jestem wasza :) Rozdział powinien się ukazać w niedzielę 21.06. Jeżeli się nie wyrobię, to najwyżej podzielę go na dwie części, bo zaczynam mieć wyrzuty sumienia, że trzymam Was tyle bez nowej notki.
UsuńL.
Okej, rozumiem całkowicie. :) Spoko, oceny są bardzo ważne. Jak będziesz mieć czas to napiszesz :)
Usuń-N
Bardzo mi sie podoba ;) czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńCześć :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam do przeczytania kolejnego rozdziału o przygodach Lily i Huncwotów!
liljam.blog.pl
Buziaczki :*
Yennefer