sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 10 "Amortencja"


Hej
Przybywam do Was z nowym, dziesiątym rozdziałem. Mam nadzieję, że się spodoba J  
Zanim przejdziecie do czytania, zerknijcie proszę na ogłoszenia, Wasze zdanie na poruszone tam tematy jest dla mnie bardzo ważne.
 
Dwa pytania i jedna prośba:
Po pierwsze:
*Zdecydowałam się , że zamówię sobie gdzieś szablon. Polecacie jakąś stronkę, która się tym zajmuje? Zaczarowane szablony? Szablonownica? Land of Grafic? Był jeszcze taki jeden blog, ale nie pamiętam nazwy… W nagłówku było chyba coś takiego: „Szablony by Olutka”? Może ktoś kojarzy? W każdym razie byłabym wdzięczna za pomoc J

Po drugie:
*Wolicie, żeby rozdziały były krótsze, ale dodawane częściej, czy dłuższe, ale pojawiające się rzadziej?

Po trzecie:
*Jak już pisałam przy okazji urodzin bloga, proszę wszystkie anonimki o podpisywanie się. Może być pseudonim, inicjały, cokolwiek. Chodzi o to, żebym mogła Was potem wymienić w tego typu notkach. Oczywiście pod warunkiem, że będziecie ładnie, aktywnie komentować ;)
 
Na koniec chciałabym złożyć Wam życzenia z okazji Świąt Wielkiej Nocy:

Kolorowych jajeczek,
rozczochranych owieczek,
rozkicanych króliczków,
pyszności w koszyczku,
a przede wszystkim
mokrego ubrania
w dniu wielkiego lania!
 
L.
 
Rozdział 10 „Amortencja”
 
Był środek nocy; gdy skończyła odrabiać ostatnie zadanie domowe na jutro, jej współlokatorki od dawna już spały. Westchnęła i cicho zamknęła książkę do zielarstwa. Nauczycielka tego przedmiotu jak zwykle nie miała dla nich litości.
Spojrzała na zegarek. Pierwsza w nocy. Potarła oczy i udała się do łazienki.

Stojąc w wyłożonym jasnymi kafelkami pomieszczeniu, przyjrzała się sobie w lustrze. Czy to ciemne pod oczami, to zalążki worów? Świetnie! Jutro będzie wyglądała jak trup. Musi pożyczyć od Dorcas korektor, albo podkład. Te mugolskie kosmetyki nie raz, nie dwa, ratowały jej reputację. Zwłaszcza, gdy na jej czole pojawiał się „cichy przyjaciel”, czerwony i ogromny…
Wzdrygnęła się i odeszła od lustra.
Wzięła szybki prysznic i już po chwili leżała w łóżku, wsłuchując się w ciszę. Przymknęła oczy. Morfeusz wyciągnął w jej stronę rękę, złapał jej dłoń. Poczuła, że odpływa….
    - Mmmmm… Mmmmm…
Otworzyła gwałtownie oczy, a wystraszony sen uciekł. Co to było?
    - Mmmmm… Mmmmm…
Wsunęła się głębiej pod kołdrę. Z natury była człowiekiem strachliwym, któremu wybujała wyobraźnia wciąż płatała figle. Uaktywniała się zwłaszcza w ciemnych, dużych pomieszczeniach.
Emily nigdy nie oglądała horrorów, nie słuchała strasznych historii, nie czytała opowieści o duchach i zjawiskach paranormalnych. Nie pozwalał jej na to mózg, który po zapoznaniu się z takimi informacjami, wariował ze strachu.

    - Mmmmm… Mmmm…
Czy ktoś mruczy? Merlinie, co to? Czy dobrze jej się wydaje, że coś sunie po podłodze? Niech to będzie któraś z jej współlokatorek! Szybko spróbowała sobie przypomnieć, czy dziewczyny chrapią lub mówią przez sen.
Po chwili z drugiego końca pokoju dało się słyszeć szelest kołdry i odgłos bosych stóp, człapiących po drewnianej podłodze ich dormitorium. Titch odetchnęła z ulgą – jednak to któraś z nich.

We wpadającym przez okno świetle księżyca mignęła ruda, poczochrana głowa, która chwilę później zniknęła w łazience.
Lily.
Emily uspokoiła się i z powrotem ułożyła się na poduszce. Morfeusz po raz drugi tej nocy złapał ją za rękę. Przerzuciła jedną nogę przez barierę snu i zabrała się do tego, żeby zrobić to samo z drugą…
Trzaśnięcie drzwiami. Mamrotanie.
    - Szlama… James… Ja mu dam… Co za hańba dla Gryffindoru…
Najwyraźniej Evans dotarła do łóżka, bo pełne jadu słowa zostały przytłumione i stały się prawie niesłyszalne. Tylko do czasu do czasu z drugiego końca pokoju do uszy Emily dochodził jakiś niepodobny do niczego jęk, albo zniekształcony wyraz.
Titch zamknęła oczy. Długo leżała, czekając na upragniony sen, przewracając się z boku na bok, ale ten najwyraźniej się już poddał. Widocznie dwie nieudane próby, to dla niego za dużo, bo obrażony zamknął za sobą drzwi i zwyczajnie sobie podszedł.
W końcu nie wytrzymała. Stwierdziwszy, że nic z tego nie będzie, wyciągnęła spod poduszki szkicownik, ołówek i różdżkę. Zeszyt był już tak gruby, jak jej dwa palce. Niedługo znów będzie musiała magicznie dokleić do niego nowe strony.
Wsłuchała się w ciszę. Delikatne posapywanie dobiegające z łóżka Lily oznaczało, że dziewczyna zasnęła.
    - Lumos - szepnęła Emily.
Mrok rozświetliło delikatne światełko. Otworzyła szkicownik na wolnej stronie, z zamiarem narysowania czegoś, ale po chwili zmieniła zdanie. Nie dawały jej spokoju słowa, które wymamrotała zaspana Lily. Jak to było? „Szlama… James… Ja mu dam… Co za hańba dla Gryffindoru”? Chyba jakoś tak. Coś jej się nie zgadzało w całej tej historii, a ten zlepek wyrazów mącił wszystko jeszcze bardziej niż informacja, że Evans chodzi ze Snape’em. Czuła, że rozwiązanie tego problemu jest blisko, że telepie się gdzieś tuż pod powierzchnią jej myśli, tylko nie chce wypłynąć. Najwyraźniej musiała mu pomóc, a na to miała prawie niezawodny sposób. Wyćwiczyła w sobie zdolność poznawania odpowiedzi poprzez odczytywanie rysunków, które kojarzyły jej się z danym problemem. Cały sekret polegał na tym, że trzeba było kierować się sercem, wyłączyć wzrok, który tylko by przeszkadzał*. Tu niepotrzebne były równe, idealne linie, poprawianie błędów wizualnych.
Emily wierzyła, że rozwiązanie zawsze jest już na początku, gdy rodzi się problem, ale schowane jest bardzo głęboko. Dopiero później stopniowo się ujawnia, dawkując emocje, więc można je wywołać, ale nie wolno zanadto się pospieszyć. Odpowiednia ilość informacji, dokładne zapoznanie się z ową zagadką - to, przynajmniej w jej przypadku, połowa sukcesu.

Przyłożyła ołówek do lekko chropowatej kartki i zamknęła oczy. Postawiła pierwszą kreskę i dała się ponieść. Rysowała wszystko, co kojarzyło jej się z całą tą sytuacją.
Lily, krzyczącą na Jamesa przy całej szkole, Lily, mającą swoje dziwne humory, Lily, kłócącą się z Dorcas, Lily, patrzącą na Severusa z uwielbieniem, kiedy myślała, że nikt tego nie widzi, Lily, wychodzącą zza portretu Belledorta… Wszystko to, co przychodziło jej do głowy. Nie zastanawiała się, czy jest to istotna informacja, po prostu przelewała ją na papier, a zamknięte oczy pomagały jej w „niemyśleniu” nad tym, co robi.
Gdy skończyła, spojrzała na szereg obrazków, pokrywających do niedawna czystą stronę w szkicowniku. Wszystkie były mniej więcej równe, ponieważ oprócz własnego sposobu na problemy, Emily wyćwiczyła w sobie także umiejętność rysowania z zamkniętymi oczami. Podczas, gdy wszyscy dookoła malowali usta na oczach, czy nogę na nosie, ona potrafiła w ten sposób stworzyć w miarę „ludzkie” postacie. Przyjrzała się swojemu dziełu uważniej. Odpowiedź była już tuż, tuż, ale czegoś wciąż jej brakowało. Jakiegoś niezbędnego elementu układanki. Kiedy właściwie to wszystko się zaczęło? Nie mogła sobie przypomnieć. Zdaje się, że Dorcas mówiła jej coś na ten temat. Chyba, że obudziła się któregoś dnia i Lily już taka była, zachowywała się dziwnie.

Przewróciła strony o kilkanaście wstecz. Może dzień, kiedy to wszystko się zaczęło, był jednym z tych dni, gdy w głowie Titch kłębiło się za dużo myśli i część z nich przelała na papier? A może wydarzyło się coś, co nie zaprzątnęło jej głowy aż tak, by to zapamiętać, ale dla sprawy było dosyć istotne? Dalej przeglądała szkice. Cofnęła się już nieco ponad miesiąc. Oglądała właśnie jedną z tych stron, które miała nadzieję znaleźć. Na początku były jakieś nieistotne sprawy.
Ten przystojny Puchon, z tego samego roku, co ona, uśmiechnął się do niej, a potem rozmawiali chwilę przed klasą do transmutacji… Znowu zapomniała zabrać z dormitorium pracę domową na obronę przed czarną magią… Remus wpadł na nią przed historią magii, więc wypadły jej wszystkie książki, a atrament poplamił jej całe notatki… Trening quidditcha… Czyjś kociołek na eliksirach wybuchł, przez co Slughorn musiał ewakuować całą klasę… Severus jakoś dziwnie się uśmiechał. Nie, raczej nie uśmiechał, to był taki błysk w oku… Lily znów miała fart i wylosowała Amortencję...
Amortencję… Amortencję… Błysk…
O, Merlinie!

Musi natychmiast powiedzieć chłopakom. Wstała i bezszelestnie wyszła z sypialni.
 

***
Syriusz śnił, a była to jedna z tych nocnych wizji, która sprawiała, że po obudzeniu się miał ochotę na namiętne pocałunki, seks albo chociaż na małe macanko.
 
W pokoju paliła się tylko jedna lampka. Twarz dziewczyny o hebanowych włosach, zebranych w niedbały koczek, ukryta była w cieniu. Zaczął się do niej zbliżać. Stawiał wolne, niemożliwe do usłyszenia na miękkim dywanie, kroki. Zaśmiała się cicho, kiedy złapał za gumkę i uwolnił jej włosy, sprawiając, że opadły jej kaskadą na ramiona. Były długie, sięgały do połowy pleców, a Syriusz uwielbiał się nimi bawić. Wsunął w nie smukłe palce, przesiewał je między palcami, zakręcał. Dziewczyna odchyliła głowę do tyłu i przymknęła oczy. W pewnej chwili podniosła do góry rękę i objęła go za szyję. Poczuł mokry palec w uchu…
 
    - James! - krzyknął na całe gardło, jednocześnie zamachując się na niego pięścią. Najwyraźniej trafił, bo pół sekundy później usłyszał gwałtowne wciągnięcie powietrza.
Brzuch, ucieszył się w myślach, po czym wytarł ucho. To było obrzydliwe. Rogacz robił tak od pierwszej klasy. Za każdym razem, gdy nie mógł obudzić przyjaciela, ślinił palec i wkładał mu go do ucha. Nie było lepszego sposobu na poderwanie Łapy z łóżka.
Otworzył oczy i zobaczył, że ktoś się nad nim pochyla.
    - Emily, co ty tu robisz? - wymamrotał zaspany.
Uśmiechnęła się krzywo.
    - Muszę koniecznie coś wam powiedzieć. Teraz. - Rozejrzała się po pokoju i stwierdziła: - Ale wy macie tu syf.
    - Proszę cię, nie komentuj - westchnął Remus. - Walczę z nimi o to już prawie siedem lat. Lepiej powiedz, po co przyszłaś.
Wzięła głęboki wdech i zaczęła:
    - Nie uważacie, że ta niczym nieuzasadniona miłość Lily do Snape’a jest trochę podejrzana? Przecież to niemożliwe, żeby zakochała się w nim w tak krótkim czasie, zwłaszcza, że śmiertelnie się na niego obraziła…
    - Wiemy to - przerwał jej James. - Powiedz nam coś nowego…
    -Cicho bądź - fuknęła na niego Titch. - Daj mi skończyć. Mam na ten temat pewną teorię. Powody są trzy. Albo się o czymś dowiedziała, albo Snape jakoś ją przekonał, ale osobiście nie bardzo w to wierzę, albo nie jest to zależne od jej woli. Druga opcja wydaje mi się zupełnie bez sensu, Evans ma swój rozum, więc z góry możemy ją odrzucić. Pierwsza?... Raczej nie. Intuicja podpowiada mi, że to nie to. Zostaje jedno: Lily nie miała na to wpływu. Nieprawdopodobne, a zarazem najbardziej logiczne, biorąc pod uwagę parę innych faktów. Zastanówcie się! Co mogło sprawić, że tak nagle się w nim zakochała?
    - Więc sugerujesz, że coś ją do tego zmusiło? - odezwał się Peter. - Nie byłbym taki pewien… Smark jest koszmarny, ale przecież byli przyjaciółmi…
    - Smark, to Smark. J a jestem pewien, że nie miałby żadnych skrupułów - przerwał mu James. - Emily, kontynuuj. - Najwyraźniej jej wypowiedź coraz bardziej go intrygowała.
    - Ekhem… Myślałam trochę nad tym i przypomniała mi się z pozoru nieistotna, ale po namyśle ważna rzecz. Pamiętacie, jak na eliksirach coś wybuchło? To było jakiś czas temu… Co Lily wtedy warzyła? - Ich ogłupiałe miny mówiły, że nie mają pojęcia. Westchnęła.
    - Lily warzyła Amortencję… nie przerywaj mi, Potter - powiedziała, widząc że chłopak otwiera buzię. - A kociołek wybuchł w rogu klasy. Kto tam siedział? Severus. Powstało zamieszanie, wszyscy rzucili się do wyjścia. Czy tak trudno byłoby zabrać trochę jej eliksiru z kociołka? To dziecinnie proste. Może nie przyszłoby mi to do głowy, gdyby nie zachowanie Lily… wahania nastrojów, dziwne spojrzenia, to, że nie zachowuje się normalnie, czyli wszystkie objawy, które mogą być skutkiem walki umysłu z Amortencją. No i to, że Snape miał tamtego dnia jakiś dziwny błysk w oku…
James nie wytrzymał.
    - Cholerny gad! Pieprzo…
    - James, opanuj się - uspokoił go Peter.
 
    - Zniszczę go. Niech no tylko wystawi jutro ten swój ślizgoński łeb z lochów.

 
 
*Nieco przekształcona teoria Szamana, dotycząca poruszania się po ścieżkach-niewidkach, zapożyczona z książki „Rio Anaconda” autorstwa Wojciecha Cejrowskiego. Co prawda, w tej lekturze temat został poruszony przy zupełnie innej sytuacji niż ta, którą ja opisałam, ale sens pozostaje nadal ten sam- czasem trzeba się kierować wyłącznie sercem. „-Umiesz. Musiałbyś tylko przestać myśleć głową, a otworzyć serce. Jesteś zamknięty na Moc. Boisz się jej poddać(…).
-(…)Musisz otworzyć serce, a zamknąć rozum. Oczy należą do rozumu i będą cię oszukiwać. (…) Rozum ci mówi, że tu nie ma drogi, tylko gęsta puszcza. Albo oko ci mówi: teraz skręć w prawo, w lewo… gdybyś wtedy zamknął oczy i pokierował się sercem, gdybyś ruszył przed siebie, tam, gdzie cię serce prowadzi nie zabłądziłbyś.
-Ludzie błądzą, gdy nie słuchają serca(…)”

15 komentarzy:

  1. Tyle czekałam! Czekam na nn :-) już nie mogę się doczekać jak James dopadnie Smarka :D
    A i wolę aby rozdziały pojawiały się częściej, a krótsze :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju, nie ma nic lepszego niż tak długo wyczekiwany 10 rozdział! Tak bardzo uwielbiam Twoje porównania i bogate słownictwo, że nie powstrzymuję się od przeczytania rozdziału chociażby raz jeszcze. /❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej!
    Zacznę od tego, ze to jedno z najlepszych opowiadan jakie czytałam. Uwielbiam opowiadania o Huncwotach. Piszesz bardzo ciekawie i nie mogę się doczekać zakończenia wątku z Amotencją.
    Zapraszam też do mnie: http://barwne-zycie-jamesa-pottera.blog.pl
    Pozdrawiam!
    Ann Black

    OdpowiedzUsuń
  4. A jeżeli rozdziały byłyby krótkie co ile by się pojawiały? :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postarałabym się co jakieś dwa/trzy tygodnie.
      Wiem, nie brzmi to za dobrze, ale w porównaniu z obecną częstotliwością byłby to duży progres ;)
      L.

      Usuń
  5. Hej!
    Piszę pierwszy raz ale musisz wiedzieć, że już jestem twoją fanką...i od teraz będę komentować każdy ;)
    Ta histiria jest cudowna, świetna, wspaniała!!!
    Kurde nigdy nie lubiłam Severusa i zawsze byłam po stronie Jamesa, no ale żeby zrobić takie coś biednej Lily?!! W głowie się nie mieści!! On jest jakoś opsesyjnie zakochany!! Phi! Przecież wiadomo, że jak się kogoś kocha to się jej takich numerów nie wywija i pozwala się, by związała się z kimś innym. Co ja to chciałam...a no tak czekam na koniec tego parringu (Snily) strasznie go nie lubię...brrr.
    Co do tych rozdziałów to ponawiam pytanie osoby anonimowej tuż nade mną...Jak by były krótsze to kiedy by się pojawiały????
    Jeszcze raz, kocham Twojego bloga. Piszesz świetnie i co najważniejsze nie nudno ;)
    Pozdrawiam.
    Czasu i weny życzę.
    ~Kaśka Zwana Gryzoniem

    OdpowiedzUsuń
  6. No, wreszcie wszystko stało się dla nich jasne :)
    Co do pytania 2 - krótkie, ale często :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda mi Sevka, kiedy już dopadną go James i reszta, ale jeszcze bardziej szkoda mi Lily... takie oszustwo ze strony Snape'a to nie będzie dla niej nóż w plecy, to będzie wręcz tasak albo siekiera :(
    I dłuższe publikowane rzadziej, i krótsze publikowane częściej mają swoje zalety, hmm. Wybrałabym dłuższe, jeśli już, ale i tak nadal myślę, że najlepiej nie narzucać sobie ani długości, ani częstotliwości (ale bez przesady, oczywiście ^^)

    OdpowiedzUsuń
  8. Suuuper! Mogłaś dalej pociągnąć ten sen Syriusza... Ale jest mega!
    Jedna literówka. Gdzieś tam było 'J a' ze spacją. Poza tyym idealnie.
    Ja dostałam szablon od Lulu z Land of Grafic i gorąco ją polecam - wykonanie świetne, kontakt jest, pomoc w razie potrzeby także.
    U mnie nitka niedługo także zapraszam. Bo mało ludzi mi komentuje, co jest bardzo, ale to bardzo wybitnie deprymujące.
    http://moonlightmemoriesbymeganlunarismoony.blogspot.com/
    Lunaris
    Ps. Nie musisz mi pisać, o nowych notkach - przysyłają mi powiadomienia :*
    Pps. Jeśli chcesz poczytać jakieś opowiadanie z kimś, kogo lubisz, zapraszam do pisania u mnie na blogu w zakładce Fanfiction! Będę pisać opowiadania specjalnie dla czytelników, wystarczy, że napiszesz mi pomysł! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekam na to, aż James dopadnie Snape'a. Co prawda ja zawsze wolałam parring Lily z Severusem, a nie z Jamesem (bo Smark to zawsze taki poszkodowany przez życie jest. Nie dość, że w domu ma sytuację jaką ma, nikt go nie lubi, to jeszcze Potter odbija mu Evans...). Ale u ciebie zrobię wyjątek i będę kibicować Potterowi. W końcu Snape też nie zachowuje się w porządku...
    http://nocturne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  10. Odkryłam twój blog niedawno i od razu połknęłam wszystkie dziewięć rozdziałów. Bardzo trudno znaleźć dobre opowiadanie o Lily i Jamesie, bo w większości to wygląd mniej więcej tak, że Lily nie lubi Jamesa, nienawidzi wręcz, aż tu nagle pewnego pięknego dnia, dostrzega, że jest bardzo przystojny, wysportowany i ma fajne włosy. Budzi się i ze zdziwieniem stwierdza, że przecież ona go kocha!!! Po prostu żałosne.
    Ale twój jest inny. Ma dobrą fabułę, a sposób w jaki opisujesz emocje bohaterów jest po prostu cudowny.
    Jeśli chodzi o to jak masz pisać? Myślę, że lepiej by było jakbyś wstawiała częściej rozdziały a krótsze.
    Jak takich błędów nie znalazłam, żadnych literówek, czy interpunkcyjnych. Jest nieźle.
    Jak czytałam to jak Emily dochodzi do rozwiązania zagadki, to szerze mówiąc myślałam, że ją trzasnę i zacznę krzyczeć. Na szczęście w końcu ogarnęła, o co chodzi, więc obyło się bez rękoczynów. Już nie mogę się doczekać, jak Potter i spółka się zemszczą. Pytanie tylko jak oni mają ochotę to zrobić. Czy po prostu go stłuką, czy zrobią to w jakiś sprytniejszy sposób? Raczej obstawiam to pierwsze, biorąc pod uwagę ich bezpośredniość.
    Pozdrawiam i czekam na kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  11. https://www.facebook.com/groups/1651946218370650/

    Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Proszę o więcej!! i częściej bo uzależniłam się od tych historii i nie mogę wytrzymać :( naprawdę. Nie mogę czekać bo wybuchnę XD Proszę dodawaj częściej :*
    -N

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3
      To bardzo miłe. Myślę, że następny rozdział pojawi się już niedługo. Jest praktycznie skończony. Zostały tylko kosmetyczne poprawki :)
      L.

      Usuń
    2. Och! To cuudownie! ;* Czekam :)
      -N

      Usuń

Lydia Land of Grafic