Naprawdę dawno nic nie wstawiałam. Po świętach, kiedy miałam
dużo czasu złapał mnie leń i nic mi się nie chciało. Chyba musiałam trochę
odpocząć, a że mi się długo schodzi z pisaniem nowego rozdziału, to pojawia się
dopiero teraz.
Myślę, że jest ciekawszy od poprzedniego, ale nie mnie to
oceniać. Następny, mam nadzieję, na początku marca, ale niczego nie obiecuję. Mam „małe” zaległości na waszych blogach, ale postaram się je jak najszybciej nadrobić ;)
Czytam = komentuję. Nic tak nie pobudza weny, jak komentarz pod
tekstem.
To chyba tyle, nie zanudzam Was więcej.
Leviosa.
Gdy doleciała na miejsce, na dworze zapadał już zmrok.
Przysiadła na latarni i złożyła obolałe skrzydła. Każdy mięsień dawał o sobie
znać nawet przy najlżejszym ruchu, ale wiedziała, że za wszelką cenę musi
dostarczyć list. Taka była jej rola w tym szarym świecie. Przechyliła lekko
głowę, wpatrując się w domy naprzeciwko. Ciemne kamienice stały ciasno przy
sobie, ściana w ścianę, cegła, w cegłę. We wszystkich oknach było widno.
Jeszcze raz przypomniała sobie adres, pod który miała dostarczyć przesyłkę.
Grimmuald Place 12
Orion Black
Potężne zaklęcia, Black dba o prywatność, strzeże tajemnicy, sowa będzie widzieć budynek. Nie była pewna, co to oznacza. Dla niej liczyło się jedynie dostarczenie listu.
Ponownie rozłożyła skrzydła, łopocąc nimi dla utrzymania się w powietrzu, podleciała do wciąż stojącego na schodkach mężczyzny. Wzdrygnął się, gdy usiadła mu na ramieniu i wystawiła nóżkę z ciasno zwiniętym rulonikiem papieru.
Słyszał, jak podlatuje. Ile razy ma powtarzać wszystkim, żeby na adres domowy przysyłali patronusy?!
Gdy usiadła mu na ramieniu, nie mógł powstrzymać lekkiego dreszczu. Szybkim ruchem złapał ją za skrzydło i podstawił sobie pod nos. Skrzeknęła z bólu i próbowała go dziobnąć. Z kamienną twarzą zdjął z jej nóżki list i schował go do kieszeni płaszcza. Wyciągnął różdżkę. Był dzisiaj w fatalnym humorze, coś musiało mu go poprawić. Podrzucił zwierzę w powietrze i obserwował, jak rozpaczliwie próbuje rozpocząć lot. Wycelował.
Avada Kedavra.
Plask ciała o ziemię. Pióra pomiędzy krzewami bukszpanu.
Mężczyzna bez słowa podziękowania wyminął domowego skrzata i skierował się do małego saloniku, który pełnił również funkcję jego gabinetu. W środku, z ciemności wyłaniały się zarysy różnych mebli. Ciemnozielony fotel stał przy oknie, a zaraz obok niego swoje miejsce zajmował stolik zawalony papierami i wysoka lampa z dużym kloszem. Na lewo od wejścia, w sąsiedztwie fotela, pysznił się sekretarzyk z ciemnego drewna. Przeciwległą ścianę zajmowały kanapa i komoda. Wnętrze ogromnego kominka było zimne i przypominało pusty oczodół.
- Stworek! - ryknął.
Zmaterializowało się przed nim to samo stworzenie, co
wcześniej.
- Tak, najjaśniejszy…
- Kominek - rzucił suche polecenie,
nie dając mu skończyć.
Gdy skrzat uporał się z zadaniem i po krótkim, acz wymownym:
„wynocha” zniknął z pokoju, czarodziej zasiadł na fotelu i zapalił lampę.
Wydobył z kieszeni rulonik i rozwinął go powoli.
Orionie,
mam nadzieję, że znajdziesz chwilę i spotkamy się w przyszłym tygodniu.
Mam do omówienia z tobą pewną sprawę. Środa, 15:30 na Nokturnie.
L.M.
Charakterystyczne, ozdobne pismo i fakt, że atrament zaczął
znikać po przeczytaniu treści listu, sprawił, iż Orion od razu rozszyfrował
inicjały nadawcy.
Lucjusz Malfoy.
***
Gdyby pogoda nad Hogwartem była zależna od humorów jej
mieszkańców, to przez ten tydzień Wieżę Gryffindoru zakrywałyby czarne, burzowe
chmury. Co prawda, tylko mała część uczniów tego domu miała odpowiadające
opisowi pogody nastroje, ale to wystarczyłoby do spowodowania takich warunków
atmosferycznych. Syriusz, Lily i James. Black miał rację, gdy doszedł do wniosku,
że Filch da mu wyjątkowo wredne zadanie. Pierwszego dnia nie było jeszcze tak
źle - zwyczajne czyszczenie pucharów - ale drugiego zaczął się prawdziwy
koszmar. Nie wiadomo jak, anonimowy dowcipniś ze Slytherinu dowiedział się o
Syriuszowym szlabanie. Konsekwencje były straszne. Nawet Huncwoci jeszcze nigdy
nie wkopali nikogo aż tak. Jedno słowo: toalety.
Nie, nie, nie, czyszczenie ich szczoteczką do zębów byłoby
zbyt proste. Black, dzięki jakiemuś Ślizgonowi przez prawie tydzień występował
w roli hydraulika i szambiarza w łazience Jęczącej Marty. Powiedzieć, że był
wściekły, to mało. Pluł jadem na każdego, kto odważył się do niego odezwać, i
poprzysiągł zemstę.
James? Powód jest chyba dość oczywisty: Lily. Z dnia na
dzień zachowywała się coraz dziwniej. Zdarzało się, że do pokoju wspólnego
wchodziła pijana ze szczęścia. Miała huśtawki nastrojów, potrafiła w jednej
chwili naprawdę skrajnie zmienić nastawienie. Nadal się do niego nie odzywała,
ale do tego doszło jeszcze ignorowanie. Do tej pory chociaż patrzyła na niego
pogardliwie. A teraz? Zdecydowanie wolał potępiające, ostre spojrzenie, niż
brak jakiejkolwiek reakcji. Od rozmyślania nad tym, co jej się stało, zaczynała
go boleć głowa. Była jak bomba zegarowa. Tik, tak, tik, tak…
KABUM! Do szału doprowadziła go zwłaszcza nieśmiała sugestia Petera.
- A może ona jest w ciąży?
Huncwoci, Dorcas i Emily siedzieli w dormitorium chłopców.
James zakrztusił się gryzionym właśnie chipsem, Dorcas opluła Remusa sokiem.
- C..co?! -wrzasnął Potter. - Zwariowałeś?
Peter wysunął przed siebie ręce w obronnym geście.
- Tak tylko rzuciłem. No wiesz,
huśtawki nastojów i w ogóle.
- Wypluj to - rozkazał Rogacz.
Pettigrew splunął przez lewe ramię.
- Jesteś obrzydliwy - stwierdziła
Emily, patrząc ze wstrętem na jego ślinę.
- Merlinie, jeśli ona naprawdę
byłaby… - Jamesowi przez usta nie chciały przejść słowa „w ciąży”. - To… to
chyba bym go zabił – powiedział, mając na myśli ewentualnego „sprawcę” tego
koszmaru.
- Błagam cię, nie snuj takich wizji
- poprosiła Dorcas. - Ona nie jest głupia. To niemożliwe, więc nie ma co się
przejmować. A ty, Peter, wiem, że nie powinnam ci tego zabraniać, bo to i tak
rzadko się zdarza, ale przestań tyle myśleć - uchyliła się przed nadlatującą z
jego strony poduszką.
Emily udowodniła Dorcas, że jest świetną towarzyszką. Do tej
pory Meadowes trzymała się z Lily, a z Titch utrzymywała koleżeńskie, ale
niezbyt „ciasne” stosunki. Były dobrymi znajomymi, które mieszkały razem, ale
nie zwierzały się sobie ze wszystkiego.
Teraz Doras ze zdziwieniem odkryła, że Em dochowuje sekretów
i potrafi słuchać. Z dnia na dzień stały się nierozłączne. Titch zapełniła
puste miejsce w życiu Dor, które do tej pory zajmowała Evans.
Lily żyła od jednego spotkania z Severusem do drugiego. Dni
upływały jej na czekaniu. Po raz pierwszy, odkąd poszła do szkoły, nie
interesowały jej żadne lekcje. Wyraźnie opuszczała się w nauce. Jej notatki
zawierały długie luki, przestała „zarabiać” punkty na lekcjach. Jednak, mimo
całej miłości, jaką żywiła do Snape’a, czuła, że coś jest nie tak. W głębi
serca coś ją kłuło. Jakaś niezidentyfikowana zadra. W tym przeczuciu
utwierdzało ją to, że gdy patrzyła mu w oczy, widziała w nich głęboko, acz nie
dość dobrze skrywaną, zgryzotę. Coś zżerało go od środka, ale mimo próśb nie
chciał jej powiedzieć, o co chodzi. Ten fakt nie ważył jednak na jej uczuciu.
Zawsze, gdy widziała go na korytarzu, twarz jej się rozjaśniała, oczy zaczynały
się śmiać, po czym szybko się opanowywała i szła dalej. Nikt nie zauważał, że Severus
tak na nią działa, a przynajmniej tak się jej wydawało…
***
W długo wyczekiwany przez Syriusza piątkowy wieczór, gdy
ostatni dzień szlabanu się skończył, Black wracał wymęczony do dormitorium. Po
głowie krążyło mu milion myśli. bzyczały jak rój pszczół i kąsały jego biedny,
zmęczony mózg, domagając się uwagi.
- Cholera - zaklął cicho. Wściekłość
dosłownie go rozsadzała. Wyszedł zza rogu i minął obraz Belledorta Ósmego
Łepskiego. Nagle usłyszał ciche skrzypnięcie. W takich chwilach cieszył się, że
jest animagiem. Dzięki wielu przemianom w psa, wyostrzyły mu się węch i słuch*.
Odwrócił się w stronę, z której dochodził ów dźwięk. Zza ozdobnej ramy
wychyliła się ruda głowa.
Lily.
Zareagował błyskawicznie, prawie nie myśląc, co robi. Ruszył
w jej stronę. W innych okolicznościach całkowicie zignorowałby fakt, że to ona,
nie jest przecież jej niańką, ale wiedział, jak bardzo James gryzie się tą
sprawą. Poza tym Black zauważył, jak twarz Evans rozpromienia się na widok
Smarkerusa i coś mu w całej tej sprawie śmierdziało. Z tego, co wiedział, a
wiedział o tym doskonale, bo przecież był przy całym zajściu, odkąd Snape
nazwał Lily: „szlamą”, nienawidziła go z całego serca. Postanowił za wszelką
cenę dowiedzieć się o co tym razem chodzi. Poza tym był mistrzem rozwiązywania
tajemnic, nawet jeśli ten przydomek nadał sobie sam.
Złapał ją mocno za rękę. Spojrzała na niego zdziwiona, po
czym w jednej chwili wściekła się nie na żarty.
- Czy możecie dać mi wszyscy spokój?
- wyszeptała groźnie. Gdyby nie późna pora zapewne krzyczałaby na całe gardło,
ale nie uśmiechało jej się tracić nienagannej opinii idealnej pani prefekt.
- Co ty tu robisz? - zapytał.
- Nic ci do tego – prychnęła. - Puść
mnie!
Jego mózg zaczął pracować szybciej. Nawykły do kombinowania
i kręcenia, natychmiast podsunął mu zbawienną odpowiedź, która mogła sprawić,
że Lily pójdzie za nim.
- Dorcas cię szuka - wypalił.
Zrobiła zdziwioną minę. Udało mu się zbić ją z tropu.
- Dorcas - powtórzyła.
- Tak, właśnie ona.
- Czego chce? - jej głos wrócił do
poprzedniego tonu, ba, stał się jeszcze chłodniejszy.
- Ona...
Myśl, myśl, myśl, Syriuszu! Czego mogła chcieć od Lily
Meadowes? Czego, czego, czego…
- Chce cię przeprosić - palnął,
modląc się w duchu, żeby to ją przekonało.
- Jesteś pewien? - spojrzała na
niego podejrzliwie.
- Absolutnie.
- No, dobra – powiedziała,
przeciągając ostatnią sylabę w geście lekkiego niedowierzania.
Łapa odetchnął w duchu. Kupiła to. Ruszyli w stronę Wieży
Gryffindoru.
Po wymówieniu hasła i przejściu przez wyjątkowo zatłoczony
pokój wspólny, stanęli wreszcie przed drzwiami do dormitorium chłopców. Syriusz
miał nikłą nadzieję, że chłopaki i dziewczyny już tam są. Gdy wracał do Wieży
Gryffindoru powiedział Jamesowi przez lusterko, żeby czekali na niego wszyscy
razem.
Te lusterka, to fajny wynalazek. Można było widzieć osobę, która trzyma drugie. Rogacz i on używali ich dosyć często na lekcjach, na których nauczyciele ich rozsadzali.
Te lusterka, to fajny wynalazek. Można było widzieć osobę, która trzyma drugie. Rogacz i on używali ich dosyć często na lekcjach, na których nauczyciele ich rozsadzali.
Nacisnął klamkę i pchnął drzwi. Wszedł, ciągnąc za sobą
Lily, i gdy tylko znalazła się w środku, odciął wyjście. Na łóżkach siedziało
trzy czwarte huncwotów, Emily i Dorcas.
Świetnie, teraz się zacznie, pomyślał.
***
James uśmiechnął się sam do siebie, gdy tylko Evansówna
przekroczyła próg ich sypialni. Miała nadętą, wściekłą minę i wyglądała, jakby
zastanawiała się, na kogo najpierw się rzucić.
- Cześć - zaczął nieśmiało.
Nawet na niego nie spojrzała. Zapadła niezręczna cisza, nikt
nie wiedział, co powiedzieć, a raczej czego nie powiedzieć, żeby Ruda nie
wybuchła. W końcu przemówiła sama zainteresowana:
- No więc? - skierowała swój zimny
wzrok na Meadowes.
- No więc co? - zapytała Czarna.
- Przepraszasz, czy nie?
- Przepraszasz? Za co? -
zdezorientowana Dorcas spojrzała na Syriusza.
Lily poczerwieniała na twarzy i odwróciła się gwałtownie w
jego stronę. Wyglądała jak wściekła wiewiórka, atakująca złodzieja orzechów.
- Ty - dźgnęła go palcem w pierś. -
Okłamałeś mnie! - wrzasnęła.
- Masz rację - odpowiedział, czym
całkiem zbił ją z tropu. - Okłamałem cię, ale musimy dowiedzieć się, o co ci
chodzi. Dziwnie się zachowujesz, masz jakieś cholerne huśtawki nastrojów i
kąsasz wszystkich dookoła. Jamesa ignorujesz, a on nawet nie wie, co zrobił.
Nie mówiąc już o twojej najlepszej przyjaciółce, z którą pokłóciłaś się o jakąś
drobnostkę, której kiedy indziej nawet byś nie zauważyła. Nie wyjdziesz stąd,
dopóki nie powiesz, o co ci chodzi! Zachowujesz się jak rozkapryszone dziecko!
Co się, do jasnej cholery, dzieje?! - ostatnie zdanie wykrzyczał tak głośno, że
na pewno słyszano go w pokoju wspólnym na dole.
Pozostali patrzyli na niego w osłupieniu. Wzruszył
ramionami. Miał dość widoku strutej miny Rogacza i smutku na twarzy Dor. Dla
przyjaciół był nawet w stanie nakrzyczeć na prefekt naczelną Gryffindoru.
Przyjrzał jej się uważnie. Sprawiała wrażenie lekko spiętej.
Jest zestresowana, pomyślał, i coś ukrywa.
***
Przez chwilę stała na wprost niego, ale po krótkim namyśle
usiadła na łóżku. Wyprostowała się i przybrała nieustępliwy, hardy wyraz
twarzy. Chciała, żeby wiedział, że niczego się od niej nie dowie. Związek jej i
Severusa był tajemnicą. Nie była do końca pewna, dlaczego. Sev tak chciał, a
jej to nie przeszkadzało. Czuła się jak królewna, umawiająca się z niewłaściwym
mężczyzną, która musiała utrzymywać swoje uczucia w sekrecie. Aura tajemnicy
dodawała ich spotkaniom nieco smaczku i pikanterii. Atmosfera ogrzewała się za
każdym razem, gdy przypominało im się, że nikt nie może się dowiedzieć.
Dlatego nikomu nie powie. Ani Syriuszowi, ani nikomu innemu,
kto znajduje się w tym pokoju, czy gdziekolwiek indziej.
***
Uśmiechnął się lekko, gdy doszedł do wniosku, że ją
rozgryzł. Na to twierdzenie składało się kilka czynników:
Po pierwsze: denerwowała się. Jej palce co rusz bezwiednie
drgały, chcąc szarpać róg swetra, ale Lily zawsze w porę je powstrzymywała.
Najwyraźniej chciała sprawiać wrażenie osoby opanowanej i spokojnej, która nie
ma nic do ukrycia. Niestety, miała pecha, bo stał przed nią wielki znawca
książek o Sherlocku Holmesie. To był taki manifest w stronę ojca. Na początku
kierowała nim chęć pokazania, że Black Senior nie ma racji, potem lektura
wciągnęła go i nie chciała puścić. W związku z tym miał w małym palcu wszystkie
spektakularne rozwiązane przez książkowego bohatera sprawy i wykorzystywał
niektóre jego metody w praktyce. Starał się patrzeć trzeźwo na sprawę i zwracać
uwagę na szczegóły. W siedzącej przed nim postaci było ich mnóstwo, i wszystkie
wskazywały na jedno.
Po drugie: głęboko w oczach miała ukryte rozwiązanie, które
powoli, zupełnie bez jej wiedzy, wypływało na powierzchnię. Lily Evans była
zakochana. Mimo wściekłej, zaciętej miny, jej zielone tęczówki nadal ledwo
zauważalnie błyszczały w ten charakterystyczny dla zadurzonej osoby sposób.
Po trzecie: wiedział, jak patrzy na Smarka.
Łącząc wszystkie elementy układanki można było dojść do
tylko jednego wniosku.
- Lily, nie musisz udawać. Spotykasz
się ze Smarkerusem?
Zrobiła zdziwioną minę, ale nie dał się zwieść. Tym razem
nie zdołała powstrzymać palców, które natychmiast pomknęły w stronę swetra.
***
Blefuje.
Była o tym przekonana, bo skąd niby miałby się dowiedzieć?
Byli tacy ostrożni! Spotykali się tylko wtedy, gdy nikogo nie było na korytarzu
(tylko raz zdarzyło się inaczej) i nie zwracali na siebie uwagi na szkolnych
korytarzach!
Na pewno blefuje.
Jednak część jej umysłu, ta, która zawsze kierowała się
logiką i racjonalnymi wyjaśnieniami, mówiła jej, że jakoś musiał dojść do
takiego wniosku. Przetrząsnęła swój mózg w poszukiwaniu pożądanych informacji,
ale nic nie znalazła. Więc skąd?
Syriusz najwyraźniej oczekiwał odpowiedzi, ale ona nie mogła
się przyznać!
- Słucham? - zapytała, chcąc zyskać
na czasie, obawiała się jednak, że wypadło to dosyć sztucznie.
Powtórzył pytanie, a ona nadal nie wiedziała jak wybrnąć z
sytuacji. Dopiero po stanowczo zbyt długiej chwili ją olśniło.
- Skąd ci to przyszło do głowy? -
starała się mówić spokojnie.
***
Uśmiechnął się. Pomimo tego, że okoliczności nie należały do
najprzyjemniejszych, podobała mu się aura tajemnicy i jego udział w całej
sprawie. Czuł się prawie jak Sherlock.
- Naprawdę chcesz wiedzieć, jak
wiele rzeczy cię zdradziło? - brakowało mu tylko lupy i przybocznego doktora
Watsona. Był naprawdę zadowolony, że to jemu przypadło w udziale rozwikłanie
tej zagadki.
Posłał nieme podziękowanie w stronę tego kogoś, kto
niewątpliwie musiał być na górze i spoglądał teraz na rozgrywającą się scenę.
Choć czarodzieje nie wierzyli w Boga, to Syriusz był przekonany, że ktoś jednak
kieruje tym światem.
Lily uniosła do góry jedną brew.
- Zamieniam się w słuch -
powiedziała z przekąsem i założyła ręce na piersi.
Wymienił wszystkie dowody, po czym dodał:
- Dodatkowo, kiedy weszłaś, miałaś
nabrzmiałe usta, niewątpliwie efekt długotrwałych, namiętnych pocałunków.
Uwierz mi, wiem, co mówię - już miał skończyć, gdy uświadomił sobie jeszcze
jedną rzecz. - Nie zaprzeczyłaś - oznajmił.
- Nie zaprzeczyłam czemu?
Po raz pierwszy odezwał się ktoś inny, niż Syriusz i Lily.
- O rany, Syriusz, masz rację! -
wykrzyknęła nagle Emily. - Nie zaprzeczyła! Genialne!
Wstała z łóżka i podeszła do niego.
- Gratulacje, Sherlocku -
powiedziała żartobliwie, a Black zaśmiał się i skłonił jej nisko.
- To była dla mnie prawdziwa
przyjemność, panno Titch. - Polubił ją i to bardzo szybko. Była małą, szczupłą,
ciemną blondynką, która swoje metr pięćdziesiąt siedem nadrabiała poczuciem
humoru, inteligencją i lojalnością. Aż dziw, że przez siedem lat nie
zaprzyjaźnili się.
- Czy możecie mi powiedzieć, czemu
nie zaprzeczyłam? - krzyknęła Lily, której najwyraźniej nie bawiło całe to
przedstawienie.
- Nie zaprzeczyłaś, gdy zapytałem,
czy naprawdę chcesz wiedzieć, jak wiele rzeczy cię zdradziło. Nie jest to
równoznaczne z przyznaniem się, ale ma takie zabarwienie.
***
Teraz naprawdę się zdenerwowała. Nie było sensu dłużej tego
ukrywać. Wstała i skierowała się do drzwi.
- Nadal nie odpowiedziałaś na
pytanie - powiedział Syriusz.
Zasztyletowała go, poćwiartowała, spaliła żywcem i rzuciła
na pożarcie rekinom. A to wszystko zawarła w jednym spojrzeniu.
- Spotykam się z Severusem. Nic wam
do tego - oznajmiła i otworzyła drzwi.
- Ale przecież ty go niena… -
krzyknął James, ale Lily Evans już wyszła.
***
Gdy Dorcas i Emily także opuściły ich pokój, James spojrzał
pytająco na Syriusza.
Nawet nie musiał nic mówić, jego przyjaciel od razu
wiedział, co chłopak miał na myśli. Rozumieli się bez słów. Byli jak bracia.
- To taki manifest, ale wciąga -
odpowiedział Black, wyciągając spod poduszki tom „Sherlocka Holmesa”.
Rogacz skinął głową, na znak, że rozumie. Doskonale znał
rodzinne relacje Łapy.
Remus i Peter wyszli zaraz po nich. Pettigrew znowu zgłodniał.
- Ej, stary, nie przejmuj się tak -
rzucił Syriusz.
- Jak mam się nie przejmować?! Ona
spotyka się ze Smarkiem. Ze Smarkiem!
- Tak, wiem, że to dziwne, ale…
- Dziwne? To nienaturalne… To… to
jest obrzydliwe - skrzywił się.
Drzwi do pokoju otworzyły się i do środka weszła reszta
huncwotów. Peter jadł pączka, trzymając kolejnego w drugiej ręce.
- Jak ty możesz tyle jeść? - rzucił
kąśliwą uwagę Syriusz. - Jeśli tak dalej pójdzie, trzeba cię będzie toczyć. -
Pettigrew pokazał mu język i ostentacyjnie ugryzł drugie ciastko.
- Nie rozumiem, czemu jesteś taki
szczęśliwy? - zapytał James. - Jeszcze to do ciebie nie dotarło? Smark.
Przybliżyć ci jego postać? Ślizgon, tłuste włosy, wieczny grymas twarzy, jakby
coś obok niego strasznie śmierdziało…
- Wiem, jak on wygląda i rozumiem
powagę sytuacji. Doskonale sobie zdaję sprawę z tego, że z własnej woli by się
z nim nie spotykała - powiedział Black, wypowiadając na głos myśl, która
uporczywie kręciła się Potterowi po głowie. - Ale jedno mnie pociesza… - zrobił
efektowną pauzę - … że jutro z samego rana się z nim rozprawimy.
Remus skrzywił się. Czuł, że będzie musiał ich powstrzymywać.
*Skutek regularnych przemian, wymyślony na potrzeby bloga.
Biedna Lily. Chociaż gdyby nie to, że Sev faszeruje ją eliksirem, to nawet bym im kibicowała B-)
OdpowiedzUsuńO nie, Remusku, nie powstrzymuj ich! Smark zasługuje na to, żeby ktoś mu obił (?) ten słynny nos.
Ale mnie wciągnął ten rozdział, zaraz biorę się do czytania poprzednich. :)
OdpowiedzUsuńkasia-kate1.blogspot.com
roxannee-blog.blogspot.com
Hej. Zaprosiłaś wiec jestem ;) Ogólnie blog, a przede wszytkim historia mi się podoba. Oj, Lily i James to mają zawsze jakieś przeszkody. Ughhh jak ja nienawidzę Smarka! Podły drań i Ykmm... Nie będę wulgarna i tego nie do kończe :D Boże James to biedak ;( To musi być dla niego ze Lily spotyka się z Wycierusem. Nawet jeśli jest pod działaniem eliksiru miłosnego. Oni mają to jak najszybciej rozgryść ona musi się uwolnić. Ratunku! Ja chcę już miłość :P Czekam na kolejny i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPanienka Livvi
[www.burzliwa-milosc-lily-evans.blogspot.com]
WRESZCIE! Nawet nie wyobrażasz jak wiele razy odświeżałam tę stronę byle tylko zobaczyć napis "Rozdział 9.." Kocham język jakim piszesz i to, jak ładnie umiesz wszystko ubrać w słowa. Jeśli z tym skończysz to w moich trzewiach będzie ziać pustka jak nigdy dotąd. Jestem zaspokojona ❤
OdpowiedzUsuńO jej <3
UsuńTo bardzo miłe. Nawet nie wiesz jak fajnie jest przeczytać coś takiego i dowiedzieć się, że komuś aż tak się podoba to, co piszę : D
Nie martw się, nie porzucę tego opowiadania ;)
Mam mała prośbę: czy mogłabyś się jakoś podpisywać? Chociażby inicjałami... Jakkolwiek. Pamietam wszystkie osoby, które komentują i Ciebie też chciałabym pamietać, a nwm jak się nazywasz :3
Pozdrawiam cieplutko
Leviosa
Myślę, że po przeczytaniu komentarza będziesz wiedziała, że to mój ✌
UsuńPrzepraszam, ale nie mam pojęcia ;( Pamiętam Wasze nazwy, ale nie rozpoznaję stylu pisania komentarzy ;(( Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to Natalia, ale to chyba nie ty....
UsuńL.
Nie znamy się 😞 ale niech będzie /sz 😘
UsuńO jeju nadal nic mi nie przychodzi do głowy ;(
UsuńMoże ❤️?
L.
niech będzie ❤
UsuńEkstra pisz częściej! <3
OdpowiedzUsuńps. niech będzie jakiś fragment gdzie jest opisane jak chłopcy upokarzającą Severusa :D
kocham!!!! już odliczam dni do następnych rozdziałów
Fragment o Severusie na pewno będzie :) nie mogłabym sobie tego odpuścić ;)
UsuńFajnie, że Ci się podoba.
L.
Jeszcze coś dlaczego rozdziały pojawiają się tak rzadko ? :(
UsuńNiestety mam sporo roboty... A ponieważ nie chcę wstawiać byle czego, jakoś tak się schodzi...
UsuńL.
Witam
OdpowiedzUsuńTo pierwszy raz jak jestem na twoim blogu i wręcz chce zostań na nim nieco dłużej. Dziś poświeciłam każdą wolną chwile, na przeczytanie twojego opowiadanie, (a wież mi mamy nie mają ich zbyt wiele dla siebie w ciągu dnia). Ogromnie spodobał mi się twój styl pisania, jak i zarówno całokształt historii. Jest naprawdę oryginalna, a nie w kropka w kropkę taka sama jak inne. Ani też w pierwszym rozdziale, Lili nie wyznaje rogaczowi, że go kocha miłością bezgranicza. U ciebie jest to wszystko takie naturalne, (o ile może być cos naturalnego, w magicznym świecie). Uczucia Rudej, choć gwałtowne, to dociekają do jej podświadomości powoli. Jakby sama bohaterka najpierw musiała się z nimi oswoić, a co dopiero mówić o nich innym.
Wracając do opowiadanie, to szczerze nie mogę się doczekać, co też się stanie Smarkowi. Może wyląduje w skrzydle szpitalnym na kilka miesięcy? I czy w ogóle Lupin da w jakikolwiek sposób ich powstrzymać? Ale znając ich temperament to raczej nie…
Czekam na kolejną część z niecierpliwością i mam nadzieje, że pojawi się dość szybko. Przerywanie rozdziału w takim momencie i trzymanie czytelnika w niecierpliwości, to wręcz zbrodnia!
Z poważaniem czytelniczka:
Strzyga1
Ps: W One-shoty „Teofil”, dlaczego James nie przemiecie się w jelenia i nie pogadał jak rogaty z rogaczem? To prawdopodobnie zapobiegłaby kilku katastrofom świątecznym.
Miałaś świetny pomysł z napisaniem początku rozdziału z perspektywy sowy. Efekt jest bardzo oryginalny. A co do rozdziału: Syriusz rzeczywiście jest niezłym detektywem, chociaż myślę, że ukrywanie uczuć jest trudne, więc nie dziwię się, że Lily w końcu została zdemaskowana.
OdpowiedzUsuńhttp://nocturne.blog.pl/
Przeczytałam yay ;D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Oczywiście nadmienię małą ilość perspektywy Remusiaka, ale to ja, więc nie ma się co przejmować.
Było chyba kilka literówek i może jedno powtórzenie. Ale poza tym super.
Chciałabym tylko, żeby Lily się już ogarnęła. To jest obrzydliwe ;-;
Lunaris.
Ps. U mnie nowy rozdział ;) Link znasz :D
Fajne. Może nie do końca mi sie podoba, ale jednak miło było poczytać ;)
OdpowiedzUsuńWitaj :) zostawiłaś swój link u mnie w spamowniku i powiem szczerze, że nie zawsze wchodzę w takie linki w związku z tym, że lista blogów do przeczytania dłuży mi się z każdym dniem, a ja nie mam za dużo czasu na nadrabianie. Los jednak chciał, że mając dwie wolne godziny pomiędzy lekcjami postanowiłam wykorzystać okazję i zaglądnęłam.
OdpowiedzUsuńUważam, że jesteś bardzo dobrą pisarką, chociaż blog ma wiele (bardzo podstawowych) błędów. Może zacznę od początku.
Czytając pierwsze rozdziały uśmiechałam się pod nosem i podstawiałam telefon koleżance, którą próbuję zarazić potteromanią. Bardzo spodobały mi się Twoje teksty, w niektórych momentach się śmiałam, a w innych potocznie mówiąc "jarałam". Później jednak, górę wzięła fabuła i to troszkę zepsuło mi to poczucie dobrego wyboru.
Nie mówię, że nie podoba mi się to co wymyśliłaś, ale sama prowadzę bloga o Jily i przeszukałam internet wzdłuż i wszerz, żeby zdobyć informacje na temat tego co miało miejsce. Nie trzeba być Holmsem (tak, nawiązanie do rozdziału), żeby odnaleźć w samych książkach informację o tym, że kłótnia Snape'a i Lily miała miejsce... pod koniec piątej klasy. Nie wiem jakim motywem kierowałaś się pisząc to, czy specjalnie zmieniałaś te wszystkie kanoniczne rzeczy na potrzeby bloga, czy też zrobiłaś to z niewiedzy, ale to mi trochę zepsuło frajdę czytania. Zwłaszcza, że niestety jestem zwolenniczką dobrze przemyślanego scenariusza i kanonu.
Wciąz nie zmienia to faktu, że mi się podoba, chociaż mam wrażenie, że to zagranie z amortencją było poniżej Twoich możliwości.
Być może nikt jeszcze Cię nie uświadomił ile masz w sobie potencjału. Z tego co pamiętam (popraw mnie, jeśli się mylę) to Twój pierwszy blog z opowiadaniem, tak? Przed Tobą wiele pracy, ale myślę, że może być tylko lepiej! Nie zrozum mnie źle, nie mówię, że to co napisałaś do tej pory powinnaś skreślić. Moim zdaniem najlepszą formą doskonalenia jest pisanie czegoś ciągle i ciągle, a zmiany widoczne będą z każdym kolejnym rozdziałem (wiem to z autopsji, moje pierwsze rozdziały też nie błyszczały). Mam nadzieję, że się nie poddasz i będziesz próbować, bo warto ;)
Będę czekać na kolejny rozdział. Dodaję do obserwowanych, ale miło by było, gdybyś napisała mi komentarz, kiedy pojawi się u Ciebie nowy post ;)
Zapraszam do siebie, może Cię coś zainspiruje, w końcu wszyscy, którzy piszą o HP są praktycznie rodziną, prawda?
Pozdrawiam cieplutko i liczę, że będzie tylko lepiej ;)
Atelier {stop-dreaming-hp.blogspot.com}
Kocham Twojego bloga. Jest równie wciągający jak cała seria 'Harry'ego Pottera'
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJak obiecałam tak i jestem C:
OdpowiedzUsuńJak już pisałam na fb... Wow, Syriusz coś ma w tym łbie, a nie tylko kisiel XDD I... czyta? Tego to już się w ogóle nie spodziewałam!
Niech Lily się już ocknie do cholery! Głupi Snape ><
Oke tak wracając do początku, to bardzo podobało mi się to, że piszesz z perspektywy sowy. Oryginalne, nie powiem. Przesłuchanie Lily, jakby ćpała, lel xdd
"- A może jest w ciąży?" Rozwaliłaś mnie XDD Ej weź Smark i Lily się jeszcze nie pieprzyli, nie? XDD
Nie mam weny na komentarz : ///
Przepraszam, mam nadzieję, że mi wybaczysz C:
Weny, czekam nn C:
Chloe <3