Jak tam wakacje?
Mam dla Was smutną wiadomość. Nie, nie zawieszam bloga ;)
Po prostu wyjeżdżam i nowy rozdział pojawi się najprawdopodobniej dopiero we wrześniu. Niby za niedługo wracam, ale tylko na dwa dni i znowu znikam, więc raczej nie zdążę w tym czasie naskrobać czegoś nowego. Może, jeśli mi się uda, to za jakieś dwa tygodnie wstawię one-shota, którego już jakiś czas temu zaczęłam, ale muszę go jeszcze dokończyć.
A tymczasem chciałabym złożyć życzenia Natalii (www.heroska-w-legionie.blogspot.com).
Niezwykłych wakacji (chociaż się już kończą ;) ), szczęścia, dużo czytelników i duuuuuuuuużo weny, do pisania.
No to chyba tyle. Nie zanudzam Was więcej sprawami organizacyjnymi.
Mam nadzieję, że podczas mojej nieobecności zrobicie mi miłą niespodziankę i pod rozdziałem siódmym pojawi się duuuużo komentarzy ;)
Rozdział bez bety, bo nie miałam czasu go do niej podesłać.
Leviosa.
Nad Hogwartem wisiała noc. Czarne niebo usiane było srebrnymi gwiazdami. Z trzech łóżek dochodziło ciche, senne posapywanie. Emily i Bethy leżały ukryte w kokonach z kołder, a kotary łóżka Lily były zasłonięte. W związku z tym Dorcas, która żadnym sposobem nie mogła usnąć, nie mogła zobaczyć, co robi jej eks-przyjaciółka.
Eks-przyjaciółka.
Meadowes nigdy nie wpadłaby na to, że kiedyś ją tak nazwie. Odkąd spotkały się po raz pierwszy w ich wspólnym dormitorium stały się sobie bardzo bliskie. Podciągnęła kolana pod brodę. Nie mogła przestać myśleć o tym, jak zachowywała się Evans. Choć rozważyła już chyba milion możliwości wciąż nie doszła do czeoś, co mogłoby jej pomóc w rozwiązaniu tego problemu.
Duża grupa pierwszorocznych Gryfonów weszła do wieży. Wysoki chłopak z szóstego roku ubrany w długą, czarną uczniowską szatę, odwrócił się w ich stronę.
-Witajcie, w waszym drugim domu. Znajdujemy się w Pokoju Wspólnym. Możecie się tu uczyć, odrabiać lekcje albo po prostu spędzać wolny czas. Po prawej stronie są dormitoria dziewcząt, a po lewej chłopców. Na drzwiach znajdziecie tabliczki. Jeśli na którejś jest wypisane wasze imię i nazwisko, znaczy to, że będziecie tam mieszkać przez najbliższe siedem lat. Wasze kufry już na was czekają - powiedział.
Mała, czarnowłosa dziewczynka popatrzyła niepewnie przed siebie. Szczerze powiedziawszy była lekko przestraszona. To były takie zwykłe dziecięce obawy, które wielu osobom wydają się głupie albo bezsensowne, ale dla niej, właśnie w tym momencie była to najważniejsza rzecz, na całym świecie. Co jeśli jej współlokatorki okażą się niemiłe? Co jeśli nie polubi żadnej dziewczynki, z którą będzie musiała mieszkać? A co jeśli ją wyśmieją? Albo będą się nabijać z jej czarnych, jak smoła włosów? Może, gdyby poznała w pociągu jakieś dzieci, nie musiałaby się tak teraz zadręczać, ale zwyczajnie miała pecha. Z braku jakichkolwiek innych możliwości (w tym przypadku z braku wolnych miejsc) usiadła akurat tam, gdzie według niej, nikt nie był godny uwagi. Sami wywyższający się, nadęci chłopcy. Zresztą nic dziwnego. Już wtedy wiedziała, że trafią, do Slytherinu.
Powoli ruszyła na górę. Mijała kolejne drzwi, wspinając się coraz wyżej. Sypialnie dziewcząt, mających dopiero rozpocząć naukę znajdowały się na samej górze. Zatrzymała się. Przed nią mieściło się pięć par drzwi. Przyjrzała się uważnie mosiężnym tabliczkom.
Pierwsze dwie nie zawierały jej imienia i nazwiska. Następne dwie, też nie.
Więc to muszą być te ostatnie- pomyślała, jednocześnie dusząc w środku siebie strach. A co jeśli go tam nie będzie? A jak ją odeślą do domu? Czy rodzice przestaną ją kochać, bo jako jedyna w historii magii nie nadawała się do Hogwartu?!
Wzięła głęboki wdech i spojrzała, na ostatnią tabliczkę.
Lily Evans, Bethy Warms, Emily Titch, Dorcas Meadowes.
-Jest- wyszeptała, uradowana.
Nacisnęła klamkę i
pchnęła duże, dębowe drzwi. Nieśmiało zajrzała do środka. Stały tam cztery
łóżka z baldachimami i kotarami. Były ogromne! Dziewczynka westchnęła cichutko
z zachwytu. Jej kufer zajmował miejsce w nogach jednego z nich. Tego najbliżej
okna. Ucieszyła się. Zawsze lubiła spać, przy oknie. Gdy nie mogła usnąć lubiła
patrzeć na świat, pogrążony w nocnych ciemnościach. Pogładziła ręką miękką
narzutę. Nagle do pokoju wpadły dwie dziewczynki. Widać było, że poznały się już wcześniej. Popatrzyły na Dorcas.
-Cześć, jestem Bethy, a to Emily- powiedziała jedna z nich. Była ciemną blondynką, o roześmianych, prawie czarnych oczach. Jej koleżanka, śliczna brunetka uśmiechała się nieśmiało.
-Cześć- Meadowes wstała- Jestem Dorcas Meadowes. Zdaje się, że będziemy razem mieszkać.
-Strasznie się cieszę- wykrzyknęła Bethy- Trochę się bałam, że trafię na jakieś niemiłe osoby, ale ty chyba jesteś w porządku- wypaliła.
Fajne- pomyślała Dor- Chyba jestem w porządku.
Mimo to wyszczerzyła się i powiedziała:
-Wy też wyglądacie okej.
Dwie dziewczynki zabrały się, za rozpakowywanie kufrów.
Ciekawe, gdzie jest ta Lily Evans- zastanawiała się Czarna.
Po chwili znalazła odpowiedź. W zasadzie odpowiedź sama do niej przyszła, bo do sypialni wślizgnęła się ruda istotka. Chyba trochę się bała tego, co może ją tu spotkać, bo przemknęła szybko do swojego łóżka i skryła się, za kotarą. Dorcas postanowiła, że jej na to nie pozwoli. Widziała w niej samą siebie. Przecież ona też się bała! A może ta Evans zostanie jej przyjaciółką? Podeszła cichutko, do kryjówki nowej osoby i rozsunęła szybko zasłonę.
-Buu!- powiedziała.
Lily podskoczyła, przestraszona.
-O rany!- krzyknęła.
-Cześć, jestem Dorcas Meadowes, czemu się chowasz?
-Jestem Lily Evans. Chowam się, bo… bo się boję- odpowiedziała cicho.
-Mnie?
-Was wszystkich.
-Nie masz czego. Ja też się bałam. Ale, jeśli mamy tu mieszkać, przez następne siedem lat, musimy się wszystkie poznać- powiedziała szybko Czarna, zanim cała jej odwaga zdążyła uciec do lasu.
-Chyba masz rację- przyznała niechętnie Lily- A jak mnie nie polubicie?
-Oj przestań. Ja już cię lubię.
-Ale ja jestem ruda!
Dorcas się zaśmiała.
-Rude są fajne- powiedziała, na co Lily rozchmurzyła się i zgramoliła z wielkiego łóżka.
Zapoznały się wszystkie i rozpakowały, do końca.
Tuż przed tym, zanim położyły się spać, ruda powiedziała, do Dorcas.
-Dor… chciałabyś zostać moją przyjaciółką?- zapytała, po czym oblała się rumieńcem i zakryła głowę kołdrą.
Twarz Meadowes rozjaśnił wielki uśmiech. Mogła mieć przyjaciółkę!
-No pewnie, obiecuję!- prawie krzyknęła, po czym szybko ściszyła głos- Na zawsze?
-Na zawsze.
Tego dnia wszystkie cztery zasnęły bardzo szybko, ale chyba żadna z nich nie była tak szczęśliwa, jak Dorcas Meadowes.
Gdzie się podziało to „na zawsze”?
Nie miała pojęcia. Trwało przez prawie siedem lat, tak jak sobie obiecały w pierwszej klasie, ale teraz po prostu zniknęło. Mimo to wciąż miała nadzieję, że gdzieś jeszcze tam jest.
Westchnęła.
Nagle ktoś uchylił drzwi i wślizgnął się do środka, stając do nich przodem po to, by zamknąć je jak najciszej.
Dorcas błyskawicznie zmieniła pozycję. Teraz wyglądała, jakby spała. Przymknęła oczy, spoglądając na przybysza spod rzęs. Drobna postać ruszyła, w stronę łóżka Rudej. Światło księżyca padło na jej twarz i Meadowes wstrzymała oddech. Co ona robi tu, o tej porze?- przemknęło jej przez głowę.
Lily Evans rozsunęła bezszelestnie kotary i po chwili zniknęła za nimi tak, jak gdyby nigdy nic.
***
Mała, złota piłeczka
trzepotała gorączkowo skrzydełkami, próbując wydostać się z jego zaciśniętej
dłoni. Złapał Złoty Znicz!
Uniósł do góry rękę, pokazując publiczności swoją zdobycz. Tłum oszalał. Po szkolnych błoniach rozniósł się ogłuszający krzyk kibiców Gryffindoru. Zresztą nie tylko oni się cieszyli. Ravenclaw i Hufflepuff również głośno wiwatował. Skierował miotłę ku ziemi. Gdy wylądował obok swojej drużyny, porwał ich rozradowany tłum.
Roześmiał się głośno. Zdobyć puchar Quidditcha to jest coś, a zdobyć go siódmy raz z rzędu… To się nazywa cud. Lub wrodzony talent, jak kto woli.
Odwrócił się w stronę zawodników Slytherinu i nie zważając na kadrę nauczycielską pokazał ich szukającemu niecenzuralny gest. Ogromna grupa, niosąca ich na rękach dotarła pod mury zamku. Puściła ich i rozbiegła się w stronę swoich dormitoriów. W końcu Gryffindor zdobył puchar, więc trzeba było przygotować się do świętowania.
-Super mecz- powiedział do swojej drużyny- Spisaliście się.
-Wszystko dzięki tobie stary- odparł Syriusz- Brawa dla najlepszego szukającego, w historii Hogwartu!
Zmieszał się lekko, kiedy zaczęli klaskać.
-Dzięki- bąknął- Ale przecież nie wygrałem sam. Ja tylko złapałem znicz.
Za jego plecami rozległo się cichutkie chrząknięcie.
-Chm, chm…
Odwrócił się zdziwiony. Kiedy ujrzał, kto za nim stoi uśmiechnął się szeroko.
-Dobra. To my idziemy do wieży- oznajmił Black, ciągnąc pozostałych, za sobą.
-Zaraz do was dołączę- powiedział, wdzięczny przyjacielowi, za odciągnięcie ewentualnych gapiów.
Drobna, ruda postać patrzyła na niego wielkimi zielonymi oczami. Lily Evans.
-Cześć James- powiedziała.
-Cześć.
-Ja…- zawahała się- Chciałam ci pogratulować. Zdobyliście puchar. To wielkie osiągnięcie. Cieszysz się?
-Dzięki. No pewnie, że się cieszę, kto by się nie cieszył?
-No, to teraz masz już wszystko, czego chciałby uczeń Hogwartu.
-Jak to?- zdziwił się.
-Puchar, popularność- zaczęła wyliczać- Najlepszego przyjaciela, który nigdy cię nie opuści, grono fanów i tłumy dziewczyn, marzących, o randce z tobą.
Wskazała dyskretnie na kilka rozchichotanych krukonek, wchodzących właśnie do zamku. Spojrzały na Jamesa, po czym poczerwieniały na twarzach i przyspieszyły kroku, raz po raz wybuchając śmiechem.
Pomachał do nich lekko i zmierzwił sobie włosy. Widząc ten gest Lily wywróciła oczami. W odpowiedzi mruknął coś niezrozumiale.
-Nie mam wszystkiego- oznajmił nagle.
Teraz, to ona się zdziwiła.
-Jak to?
-Nie mam dziewczyny, którą kocham.
-Och… No tak- wyszeptała- Chyba muszę już iść.
Odwróciła się i chciała odejść, ale złapał ją za rękę.
-Poczekaj. Nie chciałem cię urazić.
-Nie uraziłeś mnie.
Nachylił się nad nią. Musnął jej usta swoimi, niepewny jej reakcji. Wścieknie się i zacznie krzyczeć?
Ale ku jego ogromnemu zdziwieniu nic takiego się nie stało. Uniosła się do góry na palcach i objęła go za szyję. Ośmielony wplótł dłoń w jej gęste włosy i pocałował ją mocniej. Lily rozchyliła usta, pod naporem jego warg, zachęcając go tym samym do dalszej pieszczoty.
-Kocham cię Lily- wyszeptał.
Wtuliła się w niego mocniej.
-Ja tez cię ko…
-Pobudka Śpiąca Królewno!
Tuż przed jego twarzą pojawiła się głowa Syriusza.
-Zostaw mnie- powiedział wściekły James, po czym przewrócił się na drugi bok.
Zamknął oczy usilnie próbując przywołać sen.
-Nie ma mowy. Wstawaj!- krzyknął Łapa, ściągając z niego kołdrę.
Oczom wszystkich Huncwotów ukazała się piżama w złote znicze. James zwinął się w kulkę i nakrył głowę poduszką.
-Potter! Rusz swoje cztery litery! Przez ciebie spóźnimy się na transmutację!
Nic. Rogacz ostentacyjnie zaczął chrapać. Jego przyjaciel spróbował zepchnąć go z łóżka, za co oberwał poduszką.
-Remus, chodź mi pomóż- poprosił Black.
Lupin odłożył książkę i wstał. Podszedł do Jamesa i przypatrzył mu się uważnie.
-Widzę, że nie śpisz. Nie musisz udawać- nie doczekawszy się żadnej reakcji, przyjął inną taktykę- Dobrze wiesz, że McGonaggal tym razem ci nie daruje. Pamiętasz, co powiedziała ostatnio? Jeśli jeszcze raz się pan spóźni panie Potter- zaczął naśladować głos nauczycielki- To pana szlabany zaczną obejmować również Quidditcha. I w tym przypadku nic mnie nie obchodzi dobro drużyny. Nie będę tolerować spóźnień.
-Nie znoszę, kiedy masz rację- oznajmił Rogacz. Zwlekł się z łóżka i skierował w stronę łazienki.
Kiedy wyszedł, jego współlokatorzy byli już mocno zniecierpliwieni.
-Ile czasu potrzebujesz na to, żeby się umyć?- zapytał całkiem zdenerwowany Peter- Powinieneś konkurować z moją siostrą. Ona potrzebuje pół godziny, żeby umyć zęby.
-Przestań się mnie czepiać- odparował James.
Wziął swoją torbę i skierował się do wyjścia z dormitorium.
-Idziemy?
Pozostali Huncwoci wstali i poszli za nim.
-A tak w ogóle…- zagadnął Syriusz, zbiegając po schodach- Co ci się śniło?
-A co cię to obchodzi?- zdziwił się Potter.
-No wiesz. Śliniłeś się i gadałeś.
-Nie prawda.
-Właśnie, że tak- oznajmił Black i zaczął naśladować przyjaciela- Mła, mła, cmok. Nie mam dziewczyny, którą kocham. Kocham cię Li…- przerwał, na skutek potężnego kuksańca w bok, jakim uraczył go James.
-Zamknij się.
Przyspieszył kroku, zostawiając resztę nieco w tyle.
Mijał klasę za klasą. Wreszcie dotarł, pod drzwi Sali do transmutacji. Zmierzwił sobie włosy i wszedł do środka.
***
Lily siedziała na transmutacji i nudziła się śmiertelnie.
Dodatkowo raz po raz ziewała. No cóż, tak się odchorowuje nieprzespaną noc. Profesor
McGonaggal mówiła coś, o zamianie królika w kieszonkowe lusterko, ale Evans jej
nie słuchała. Była zbyt zajęta fantazjowaniem.Sto procent jej myśli zajmował nie kto inny, tylko Severus Snape. Po raz milionowy przypominała sobie ich nocne spotkanie. Wszystkie pocałunki i czułe słówka. Dziś również się z nim umówiła. W tym samym miejscu, o tej samej porze.
Merlinie, jakie to romantyczne!
W pewnym momencie na jej ławce wylądował liścik. Obejrzała się do tyłu, próbując wybadać, kto mógł jej go wysłać, ale żadna z siedzących, za nią osób nie wzbudziła jej podejrzeń. Poczekała, na odpowiedni moment, kiedy nauczycielka nie będzie patrzeć i rozwinęła złożoną kartkę.
Lily.
Musimy porozmawiać. Czy możemy się spotkać dziś po kolacji, przy wejściu do Wielkiej Sali? Bardzo mi na tym zależy.
J.P
J.P… J.P… Jej wyczerpany mózg, przyćmiony nieodpartym pragnieniem snu lub chociażby krótkiej drzemki potrzebował dłuższej chwili na wywnioskowanie, kto jest autorem listu.
Z jego treści nijak nie wynikało, jakiej płci, jest nadawca. J.P… J, jak Jeannine*, jak Jordan**, jak..
James Potter.
Jak śmiał! Po tym co zrobił ma jeszcze czelność prosić ją o spotkanie? Niedoczekanie! niech sobie rozmawia, z kimś innym. Z Blackiem, albo z Dorcas…
Dorcas.
Mimo, że Lily poczuła się zdradzona, powoli zaczynała sobie zdawać sprawę z tego, że chyba przesadziła. Nie powinna była aż tak na nią krzyczeć. W końcu były przyjaciółkami. Były.
Ale duma nie pozwalała jej pójść i przeprosić. Meadowes też nie była święta!
Przez całą tą lekcję Evans tak mocno wmawiała sobie swoją rację, że na samym jej końcu była o niej święcie przekonana.
***
Nie poszła na śniadanie. Na obiad zresztą też nie. Nie było
jej na żadnej lekcji. Gdzie była?
Tego nie wiedział nikt.
Zdziwieni nauczyciele pytali o nią na każdych zajęciach. Przez cały dzień wszyscy Gryfoni słyszeli już wiele razy, pytania powtarzane przez nich, jak mantrę. „A gdzie się podziała?”, „Czy ktoś ją dzisiaj widział?”, „To do niej nie podobne?!”, „Nie ma jej dziś cały dzień?”. Pod koniec dnia szczerze im się to przejadło. Ile razy można mówić to samo?
„Nie wiemy pani profesor”, „Nie, nikt jej dzisiaj nie widział, panie profesorze”, „Tak, ma pani rację, pani profesor”, „Tak, nie ma jej dzisiaj cały dzień, profesorze”.
Ale wszystkie te pytania wzbudziły w nich ciekawość. W końcu nie codziennie znika jedna z najlepszych uczennic. Gdyby to był Potter, albo Black nikogo nie zdziwiłaby ich nieobecność. A oni, akurat, na przekór sytuacji zaliczyli dziś wszystkie lekcje.
Tak, gdyby zniknął ktoś inny nikt by się nad tym nie zastanawiał, ale ona? Zdecydowanie nie należała do osób, które chętnie uciekają z zajęć.
***
Siedziała pod dużym dębem, w odległym zakątku szkolnych
błoni. Wstając dziś rano, nie podejrzewała, że ucieknie z lekcji. Nigdy do tej
pory tego nie robiła. Cóż, zawsze musi być ten pierwszy raz. Po prostu nie
miała ochoty, na spotkanie z Lily. Nie bała się konfrontacji z nią, ale nie
była jeszcze gotowa na oficjalne zakończenie ich długoletniej przyjaźni. Może,
jeśli przeczeka całą tą kłótnię, wszystko wróci do normy? Miała ochotę polatać trochę na miotle. Wysokość i nieograniczona podniebna przestrzeń dawały jej spokój i możliwość przemyślenia pewnych spraw. Ale wolała nie ryzykować, że ktoś ją zobaczy. I tak będzie się jutro musiała grubo tłumaczyć.
Nic dzisiaj nie jadła, przez co jej żołądek mocno dawał o sobie znać. Zaczynała się poważnie zastanawiać nad tym, że jeśli szybko nie da mu się posilić, jej organizm zje sam siebie. Wstała, otrzepała się z trawy i ziemi, po czym udała się w stronę zamku. Na zewnątrz powoli zapadała noc, więc przy odrobinie szczęścia szkolne korytarze będą na tyle puste, by przemknąć się niepostrzeżenie do kuchni. Doskonale wiedziała, że jej nagłe zniknięcie wywoła falę plotek. Jedna z najlepszych uczennic opuściła cały dzień zajęć? Jak to możliwe?!
Wchodząc, po kamiennych stopniach drżała z zimna. Ostrożnie wyjrzała, zza drzwi. W miarę pusto. Jedynie nieliczni maruderzy wychodzili z Wielkiej Sali. Wślizgnęła się do środka i stanęła w najciemniejszym kącie, gdzie docierało mało światła. Z tego miejsca mogła zacząć obmyślać dalszą strategię. Nagle, na schodach pojawiła się profesor McGonaggal. O nie! Tylko nie ona. Profesor Flitwick, albo ktokolwiek inny, ale nie ona! Nauczycielka omiotła swoim uważnym spojrzeniem cały korytarz i zatrzymała wzrok na Dorcas.
Cholera!
Czy ona naprawdę musiała mieć taki dobry wzrok? McGonaggla raźnym krokiem ruszyła w jej stronę. Czarna zaczęła gorączkowo myśleć. Nie ma gdzie uciec. Obejrzała się za siebie, ale z góry wiedziała, że nie ma za nią żadnych ukrytych korytarzy. No chyba, że przejdzie przez grubą kamienną ścianę. Świetnie, naprawdę świetnie.
I właśnie wtedy, gdy już całkowicie zrezygnowana oparła się o tą przeklętą ścianę, coś zawirowało jej w żołądku. Poczuła mdłości, a potem została wciągnięta przez jakąś niewidzialną siłę.
Znalazła się w ciemnym korytarzu, oświetlonym jedynie dzięki rozlokowanym, co kilka metrów pochodniom. Obejrzała się za siebie i stwierdziła, że nie ma wyjścia. Drogę wstecz odgradzała jej ściana. Powoli zaczynał ją ogarniać strach. Co jeśli stąd nie ma wyjścia?! Co jeśli umrze tu z głodu? Wzięła głęboki wdech. Potarła skroń. Dotknęła dłonią kamienia i delikatnie zaczęła go badać. Nagle, w miejscu, gdzie jej ciało się z nim stykało powstało małe wklęśnięcie. Miłe ciepło rozeszło się po jej ciele, wraz z nadzieją, że znalazła drogę powrotną. Niczym na wodzie, gdy wpada do niej kropla, ścianę zaczęły zdobić okręgi. W pewnym momencie zafalowały i stały się przezroczyste, a wraz z nimi i kamień. Ujrzała profesor McGonaggal wpatrującą się w nią. Krzyknęła cicho i oderwała dłoń. Obraz znikł. Czy nauczycielka też ją widziała? Jeszcze raz, bardzo ostrożnie dotknęła ściany, i jeszcze raz ujrzała tę samą kobietę, z tą różnicą, że stała do niej tyłem. Zaryzykowała.
-Pani profesor?- odezwała się cicho.
Nic.
Spróbowała pchnąć ścianę, by wydostać się na zewnątrz. Już chyba wolała spotkanie, z wściekłą McGonaggal, niż tkwienie tu do końca życia.
Znowu nic. Jedyne, co udało jej się uzyskać, to pulsujący ból w koniuszkach palców, spowodowany długim uciskaniem na kamień. Westchnęła ciężko i spojrzała na rozciągający się przed nią korytarz. Nagle zaczął się zmniejszać. Stawał się coraz węższy. Jeszcze trochę i zacznie zaciskać się na jej ramionach. Opadła na ziemię i skuliła się. Przyciągnęła kolana do brody i załkała cicho. Spróbowała sobie przypomnieć, co w takich sytuacjach powtarzali jej rodzice.
„Dorcas nie denerwuj się. To wszystko nie dzieje się naprawdę. Weź głęboki wdech. O tak. Jeszcze jeden i następny. Nic ci nie grozi”
Wyrównała oddech i skupiła się na wdechach.
Jeden.
Dwa.
Trzy.
Cztery.
Pięć.
Powoli wypuściła powietrze.
Atak klaustrofobii zniknął.
Niezdarnie podniosła się z ziemi i chwiejnie, jak na haju ruszyła przed siebie. Skoro nie mogła wrócić tam, skąd przyszła trzeba było iść na przód. Zrobiła może ze dwadzieścia kroków, gdy korytarz dobiegł końca. To jakiś żart?- zdenerwowała się.
Bez namysłu podbiegła do przodu i całym ciężarem ciała oparła się na ścianie odgradzającej ją od świata.
Upadła do przodu. Obejrzała się za siebie i ze zdziwieniem stwierdziła, że przeszła przez kamień. Właśnie zastanawiała się, jak to możliwe, gdy usłyszała czyjeś kroki. No to wpadła. Udało jej się uciec, przed McGonaggal, to teraz dopadnie ją ktoś inny. Byle nie Slughorn!
Z mroku wyłoniły się cztery postacie, ściskające różdżki.
*Gryfonka z tego samego roku, co Lily Evans. Postać nie występująca, w twórczości pani Rowling.
** Krukon, również z tego samego rocznika, co LIly Evans, z którymi siódmoroczni Gryfoni odbywają niektóre zajęcia z transmutacji. Postać nie występująca w twórczości pani Rowling.
Świetne! Bardzo mi się podobało :)
OdpowiedzUsuńTakie proste,
Miło się czyta.
Nie mam pomysłu na nic konstruktywnego, więc życzę miłego wypoczynku! :)
Lunaris
Dziękuję bardzo :)
UsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńNa początku chciałabym Cię przeprosić, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału,a ten komentuję dopiero teraz. Chociaż w sumie to tylko dwa dni po jego wstawieniu, ale co tam... Po prostu dopiero dzisiaj wieczorem wróciłam z tygodniowego wyjazdu. A wcześniej nie było mnie prawie miesiąc. Pomiędzy tymi wyjazdami co prawda byłam tydzień w domu, ale był on dosyć zakręcony i w końcu nie zajrzałam tutaj, chociaż chciałam... Przepraszam.
A teraz rozdział!!! Ten poprzedni był extra! I ten też!!! To znaczy w sumie, to byłam strasznie zła na Severusa, Lily i żal mi było (w tym też) James'a... I jeszcze Dorcas. Mam szczerą nadzieję, że wszystko się wyjaśni i naprawi, bo inaczej, to ja idę się ciąć moim kotem! To takie dziwne, kiedy ona myśli o Sev'ie tak, jakby go kochała... Aż mnie ciarki przechodzą, kiedy to czytam! Sama do końca nie wiem, dlaczego, ale jakoś nie mogę... Co, oczywiście, nie znaczy, że mi się nie podoba! Jest super! Śmieszna była ta retrospekcja o Lily i Dorcas :) "Chciałabyś zostać moją przyjaciółką?" "Na zawsze!" :D Zabawne, ale takie słodkie :)
Pozdrawiam, weny życzę i czekam na next,
Spite
Obiecuję, że wszystko się wyjaśni :)
UsuńA retrospekcja miała być słodka i zabawna, więc cieszę się, że wyszło tak, jak miało być.
Pozdrawiam.
Leviosa
*nowy czytelnik*
OdpowiedzUsuńKomentuję pierwszy raz, ale przeczytałam wszystkie rozdziały. Xp
By the way.
Rozdział extra! Taki lekki.
Współczuję James'owi, aż mnie w dołku ściska. :c Dorcas też, ale mniej. .-.
A Severusa od razu znienawidziłam za to co zrobił. .-.
Zastanawiam się co to za cztery postacie... Nie dowiem się póki nie napiszesz kolejnego rozdziału! Czekam z niecierpliwością! :D
A.M.
Ale się cieszę, że mam nowego czytelnika!
UsuńMam nadzieję, że spodoba Ci się moja historia i zostaniesz ze mną dłużej.
Nie tylko ty znienawidziłaś Severusa. On też sam siebie znienawidzi ;)
Leviosa.
Jestem zła. Zła na Sev'a. Jak długo ten eliksir będzie działać? Jak czytam o tym wszystkim (Lil&Sev) to aż mi się robi niedobrze. Mam nadzieję, że wkrótce się to skończy, bo nie cierpię ich razem :)
OdpowiedzUsuńA poza tym rozdział fajny i lekki. Miło się czytało :)
Życzę weny
Lily
PS Nie zapomnij wpaść do mnie! :D
http://www.druga-polowka-lily.blogspot.com/
Fajny rozdział, czekam na następny! :D
OdpowiedzUsuńBędę pisała w gwiazdkach, bo tak mi jest łatwiej xd.
OdpowiedzUsuń* Thx za życzenia ♥. W zasadzie urodziny mam dokładnie za 10 dni, ale dzięki :D.
* Jak można pisać takie długie rozdziały? Czemu ja tak nie potrafię? ;-;
* Lily nudząca się na lekcji transmutacji? Nowość.
* To wszystko jest takie trochę chaotyczne (mój komentarz), ale generalnie to mi się podoba (twój rozdział). Dopiero się obudziłam i nawet śniadania nie zjadłam, bo przez godzinę kończyłam rozdział, więc moje myśli nie mają ładu i składu.
* Zaczynam żałować, że nie piszę tytułów do rozdziałów ;_;.
* No i na koniec zapraszam do mnie na nowy rozdział!
www.heroska-w-legionie.blogspot.com
Ekstra ! <3 Czekam na następny :3
OdpowiedzUsuńZgodnie z Twoim życzeniem - komentarz.
OdpowiedzUsuń" jak na haju ruszyła przed siebie"
Hahaha. Rozwala system xd
A tak serio: dzisiaj, dnia 2 września 2014 roku przeczytałam cały blog Pani Leviosa i wszem i wobec stwierdzam, iż... Jest świetny, genialny, wspaniały, najlepszy, i jakie tam (pozytywne) przymiotniki sobie chcesz!
Wieeelbieeee Ciebieee w kaaażdyyym mooomeeencieee!
Ta sorry. Czasem ( czytaj: często) mi odbija.
Lily i Severus. A fuj! Ohyda. Nie wiem czemu, ale nawet po ostatniej części tej wspaniałej powieści Rowling nie lubię go. Po prostu nie.
Biedny James. Biedna Dorcas. Głupi Snape.
Cztery postacie. Czyżby Huncwoci?
No i Dorcas buja się w Syriuszu. Oooo to takie... Mniejsza o to - musisz zrobić to tak, żeby byli razem. Plooooszeeee! ( Oczy kota w butach ze Shereka. )
No jestem dumna. Sama ze siebie. Pierwszy raz napisałam taki długi komentarz.
( Jestem świadoma, że jest to mało spójne, idt. ale jak na mnie to i tak jest dobrze :P)
Duuużooo weny, bo ona zawsze się przydaję. ( Podobno. )
love♥chocolate
Fajnie, że Ci się podoba. No i super, że rozdział wzbudził w tobie aż tyle emocji ;)
UsuńCo do czterech postaci, to może, może. Wszystko okaże się w nowym rozdziale :)
A co do Dorcas i Syriusza, to nie martw się, też chciałabym, żeby byli razem <3
Pozdrawiam.
L
czemu już tak długo cię nie ma :'(
OdpowiedzUsuńPrzepraszam. Pracuję już nad kolejnym rozdziałem, a może nawet, za parę dni uda mi się wstawić pierwszego one-shota.
UsuńJeszcze raz przepraszam.
Leviosa.
Kiedy nowy rozdział? Kotku, nie piszesz już prawie 2 miesiące! Co to, tego, świetny ;)
OdpowiedzUsuńJutro, a może nawet dzisiaj, ale to nie będzie nowy rozdział, tylko niespodzianka ;) Mam nadzieję, że Wam się spodoba :)
UsuńL.
http://zeznaniazabojcow.blogspot.com/?m=1 Serdecznie zapraszam!
OdpowiedzUsuń