Hej.
Mam nadzieję, że wybaczycie mi to małe opóźnienie. Aż wstyd
przyznać, że prawie cały rozdział napisałam wczoraj, bo zwyczajnie nie miałam
wcześniej na to czasu…Po raz kolejny postanowiłam przenieść w czasie jakieś wydarzenie. Oby Merlin mi to wybaczył. No i mam nadzieję, że akcja nie „gna” do przodu, aż tak. Nie wiem, kiedy pojawi się nowy rozdział. Pewnie jakoś niedługo.
SZUKAM BETY!
Jeśli znacie kogoś
lub może sami się tym zajmujecie, to piszcie do mnie na:leviosablogerka@gmail.com
Ten rozdział jest bez niej, więc wybaczcie mi proszę te wszystkie przecinki ;)
Komentujcie i wytykajcie mi błędy, (poza interpunkcją, bo wiem, że kuleje) żebym wiedziała, co jeszcze poprawić. Będę bardzo wdzięczna.
To chyba tyle. Nie zanudzam więcej. Miłego czytania.
L.
Rozdział 5 „Miłość bywa udręką”
James Potter przysypiał. Niestety nic nie mógł na to poradzić. Tak działały na niego wywody profesora Binnsa. Zresztą na jego przyjaciół również. Syriusz, Remus i Peter też już osuwali się w krainę snów. Opierali brody na dłoniach i starali się jakoś przetrwać do końca zajęć. Monotonny głos nauczyciela ledwo, ledwo przebijał się do ich umysłów. Było tak, jakby oddzielała ich od niego jakaś niewidzialna bańka, która nie pozwalała im się skupić na lekcji. Potter nie wiedział o czym myślą jego koledzy był całkowicie pochłonięty przypominaniem sobie randki z Lily. Choć robił to już chyba milionowy raz jeszcze mu się nie znudziło. Co prawda trochę inaczej sobie to wyobrażał, ale na pewno nie był rozczarowany wydarzeniami minionej soboty. Fakt, Evans nie pocałowała go namiętnie i nie wyznała mu miłości, tak jak w jego snach.. Mimo to był całkiem zadowolony.
****
Kiedy szli wzdłuż głównej ulicy Hogsmeade wiał porywisty,
zimny wiatr. Pogoda, rano jeszcze słoneczna, zmieniła się diametralnie.
Termometry wskazywały, co najmniej dziesięć stopni mniej. Byli jednymi z nielicznych,
którzy wyszli z zamku. Reszta została w środku i grzała się przed kominkiem.
Wszystko pokrywał biały puch. Okna domów były oszronione, a kiedy ludzie
oddychali z ich ust wydobywała się para. -Zimno ci?- zapytał James. Lily spojrzała na niego. Miała zaróżowione od mrozu policzki i czerwony czubek nosa- To już niedaleko.
-Tylko trochę- odparła- Jak się nazywa ta kawiarnia?
-Black Magic Caffe*
-Ładnie. Mówisz, że to nie daleko?
-Tylko kawałek stąd.
Przeszli jeszcze niewielki odcinek i stanęli przed kawiarnią. Nad dużymi drewnianymi drzwiami, na których wypalono nazwę lokalu, znajdowała się lampa. Po obu stronach wejścia wznosiły się kolumny, również z tego samego materiału, co drzwi. Z zewnątrz można było zajrzeć do środka, bo w jednej ze ścian znajdowało się sporych rozmiarów okno. Za nim zrobione było coś na kształt boksu, gdzie ustawiono dwa fotele i stolik. Nieco dalej widać było bar, za którym siedziała młoda kobieta- wyglądająca na właścicielkę lokalu. Ściany miały odcień blado pomarańczowy i wisiały na nich czarno-białe zdjęcia parujących kubków. Gdy weszli do środka aż zakręciło im się w głowach. Zapach kawy mieszał się z nutą wanilii i aromatami syropów, które barmanka dodawała do napojów. Zajęli upatrzone jeszcze z zewnątrz miejsce- właśnie to obok okna. Lily zamówiła dużą Latte, a James Espresso.
- Wiesz, naprawdę się cieszę, że zgodziłaś się tu ze mną przyjść- powiedział.
- Sama się sobie dziwię- uśmiechnęła się- Ale to był tylko jeden wyjątek- dodała szybko, lekko się rumieniąc.
A może mu się przewidziało? Tak, to na pewno sprawka pary buchającej znad kubka.
- No nie wiem. Jak już ktoś pójdzie z Jamesem na randkę- chłopak specjalnie zaakcentował ostatnie słowo- Nie może się potem oprzeć pokusie i idzie jeszcze raz- rozparł się wygodniej na fotelu i uśmiechnął, błyskając białymi zębami. Zmierzwił grzywkę, ale chyba zrobił to odruchowo.
- Ależ ty jesteś zarozumiały.
- Nie zarozumiały. Po prostu stwierdzam fakt.
Ewidentnie się z nią droczył. Udało mu się ją rozśmieszyć. Atmosfera, z początku nieco napięta rozluźniła się.
****
Ale przecież nie mogło być idealnie. W pewnym momencie pojawiła się nie kto inny, jak sam Severus Snape. Przechodził akurat przed Black Magic Caffe, kiedy ich zauważył. Stanął po przeciwległej stronie ulicy i wpatrywał się w Jamesa z nieukrywaną nienawiścią. Po chwili dołączyli do niego inni ślizgoni. Smarkerus coś do nich powiedział, po czy zaczęli się głośno śmiać wytykając ich palcami. James starał się za wszelką cenę odwrócić uwagę Lily. Żeby tylko ich nie zauważyła! Niestety nie udało się. Odwróciła się w ich stronę, po czym oczy rozszerzyły jej się, najpierw ze zdziwienia, a potem ze złości. Zarządziła odwrót, więc zapłacili za swoje kawy i wyszli. Mijając Snape’a Evans dumnie uniosła głowę i przysunęła się bliżej Pottera.
To nieoczekiwane spotkanie popsuło jej humor. James zaproponował, że na pocieszenie kupi jej czekoladę w Miodowym Królestwie. Ucieszyła się i od razu rozchmurzyła. Ciekawe, czemu czekolada tak na nią działa?- pomyślał James. Może kiedyś się tego dowie.
****
Pusty pokój wspólny Slytherinu spowijało zielonkawe światło. Wszyscy byli jeszcze na kolacji, więc Severus Snape mógł w spokoju i ciszy pomyśleć. Miał już Amortencję, brakowało mu Lily. Kiedy w sobotę zobaczył ją z Potterem nie mógł uwierzyć własnym oczom. Przecież to właśnie ona tyle lat powtarzała mu, jaki z tego chłopaka idiota i pozer. To z nim Evans naśmiewała się z Jamesa, kiedy ten mierzwiła sobie grzywkę, rozmawiając z jakąś ładną dziewczyną. A teraz siedziała z nim w kawiarni i normalnie rozmawiała! Na miejscu Jamesa mógłby być Sev. Mógłby, gdyby wszystkiego nie zniszczył.
Westchnął.
Kiedy rozmawiał z Filchem przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Trochę go zmodyfikował od tamtego czasu. To jeszcze nie był dokładnie przemyślany plan, ale mimo to zawsze coś. Dużo trudniej było wprowadzić go w życie, niż zdobyć eliksir miłości. Najprawdopodobniej jednak zrobi tak: w dniu pełni (Huncwoci będą razem z tym Lupinem we Wrzeszczącej Chacie). Pójdzie sam pod portret Grubej Damy. Ostatni raz spróbuje przeprosić Lily. Jeśli sprawy potoczą się nie po jego myśli wmusi w nią eliksir miłosny. Następna faza obejmuje szczęśliwy związek przez jakiś miesiąc (przypuszczalnie właśnie tyle będzie działała Amortencja). Potem Sev zostanie potępiony przez Evans na zawsze.
Super.
****
Dorcas Meadowes szła tuż obok Lily, Petera, Remusa, Jamesa i Syriusza. Była przyjaciółką Evans odkąd pierwszy raz spotkały się w ich wspólnym dormitorium. Oprócz nich mieszkała tam jeszcze Bethy Warms i Emily Titch, ale to właśnie z Evans Dorcas się zaprzyjaźniła. A odkąd Sev tak bardzo ją zranił stały się sobie jeszcze bliższe. Młoda Meadwes nie przepadała do tej pory za Huncwotami. Można powiedzieć, że miała niezbyt przyjemne doświadczenia. W trzeciej klasie James mocno z nią flirtował. Nic dziwnego, bo była jedną z ładniejszych dziewczyn w szkole. Prawie czarne włosy i niesamowicie niebieskie oczy nadawały jej wręcz królewski wygląd, a była przecież tylko dziewczyną z Doliny Godryka. Teraz, kiedy Lily zaczęła tolerować Pottera i jego bandę ona też postanowiła dać im jeszcze jedną szansę.
-Powiedz mi Dor- zagaił Syriusz- Jak ci poszło to wypracowanie dla Mcgonaggal?
-Bardzo dobrze. Już oddałam.
-Tak? No i co? Bo wiesz, ja jestem w połowie i tak się zastanawiam, czy nie zechciałabyś…- zawiesił głos.
Niemożliwe! Spędzała z nimi czas dopiero od paru dni, a on już próbował to wykorzystywać!
-Nie. Nie zechciałabym- wycedziła przez zęby.
-Tak tylko pytam- mruknął pod nosem.
-To nie pytaj.
Jak można tak żerować na innych?! To było dla niej niepojęte. Dotarli do wieży Gryffindoru. Wypowiedzieli hasło, (Rogogon Węgierski) po czym rama obrazu kliknęła cicho i Gruba Dama wpuściła ich do środka. Pokój Wspólny był pusty. Wszyscy siedzieli jeszcze na kolacji.
Podczas gdy chłopaki wygrzebywali się z pod góry prac domowych zadanych na jutro, Dorcas czytała Proroka. Jej uwagę przyciągnęła mała notka na pierwszej stronie.
CZY MUGOLE MAJĄ ZACZĄĆ SIĘ BAĆ?
Wczoraj w godzinach popołudniowych, w Dolinie Godryka znaleziono zmasakrowane ciało pewnej mugolki. Młoda dziewczyna, na oko około 18 lat, najprawdopodobniej została potraktowana jednym z trzech zaklęć Niewybaczalnych. Nie jest również wykluczone, że przed śmiercią była torturowana. Kobieta nie pochodzi z miasteczka, w którym ją znaleziono i zapewne nie dowiemy się, gdzie mieszkała przed śmiercią. Ministerstwo natychmiast wysłało tam sztab najlepszych aurorów, którzy badają tę sprawę.
Więcej na str. 24. (m.in. wywiad, z aurorem Alastorem Moodym).
-James spójrz na to- podetkała mu pod nos gazetę. Morderstwo w ich miasteczku (tak, James mieszka w Dolinie Godryka Gryffindora)
Chłopak przebiegł szybko oczami tekst i zacisnął dłoń na gazecie. Na jego twarzy odmalowała się złość.
-Cholerni Śmierciożercy. Mam tego dość!
-Przecież nie możesz tego zatrzymać. Sam-wiesz-kto nie przestraszy się jednego siedemnastolatka- powiedziała Lily.
-Ale mogę się przyczynić do jego obalenia. On moruje ludzi! Zabija ich, jakby byli komarami. Plask i nie ma! Nie denerwuje cię to?! Nie przeraża cię, że taki drań panoszy się po świecie!? On w każdej chwili może zabić kogoś z twojej, czy mojej rodziny. Może robi to właśnie w tym momencie?! A może ty się boisz? A może pochwalasz to co robi? Choć jeśli uważasz, że Voldemort- wykrzywił się w pogardzie dla tego imienia- ma rację, co do oczyszczenia rasy czarodziejów z mugolaków i szlam to bardzo ci się dziwię, bo mam wrażenie, że TY jesteś jedną z nich- wybuchnął James.
-Dlaczego na mnie krzyczysz- wyszeptała Evans, a po jej policzku spłynęła łza- Jak możesz nazywać mnie szlamą, czy mugolakiem. Jestem taką samą czarodziejką, jak ty czy Syriusz, czy ktokolwiek inny- teraz i ona się zdenerwowała- A miałam nadzieję, że nie zniżysz się do poziomu Severusa.
Wstała i wybiegła do dormitorium. Meadowes, po chwili wahania pobiegła za nią.
James tylko prychnął i opadł ciężko na fotel, gdzie jeszcze pięć minut wcześniej najzwyczajniej w świecie odrabiał lekcje. Zapadła krępująca cisza. Wszyscy, co chwila zerkali na Pottera.
-Idę spać. Już nic dziś nie wymyślę- oznajmił James, wstał i skierował się do sypialni. Przez chwilę słychać było jego głośne, ciężkie kroki na schodach, potem trzaśnięcie drzwiami, a na koniec zapadła głucha cisza.
-Przesadził- oznajmił Remus- Nie powinien był tak wybuchać. Lily nie zrobiła nic złego.
-Chyba nie do końca chodziło o to, co powiedziała. Mam wrażenie, nie, przeczucie, że nasz przyjaciel zdał sobie właśnie z czegoś sprawę- Syriusz zapatrzył się w ogień. Ciepłe płomienie tańczyły na cegłach kominka i rzucały na Pokój Wspólny pomarańczowo-złote światło. Pozostali uczniowie powoli wracali z kolacji.
-Z czego?- Peter był szczerze zaciekawiony. Zawsze chciał wiedzieć o swoich druhach jak najwięcej, ale dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że tak naprawdę nigdy ich całkowicie nie pozna.
-Chyba z tego, że coraz bardziej zależy mu na Lily. On chyba boi się, że coś jej się stanie. I dobrze wie, że pewnego dnia nie będą już jej chronić mury zamku. Wiecie przecież, że podoba mu się od trzeciej klasy. Tylko, że teraz chyba wpadł po uszy- odpowiedział Remus,, zanim Black zdążył otworzyć buzię.
Mieli rację. No prawie. James faktycznie bał się o Lily. Zdawał sobie sprawę z tego, że jej nie obroni, gdy skończy się szkoła, ale zdał sobie również sprawę z tego, jak bardzo Snape zranił Lily. Do tej pory jakoś nie przyszło mu to do głowy. Owszem, wiedział, że boli ją jego zachowanie, ale nie zdawał sobie sprawyz tego jak bardzo, aż do czasu ich sobotniej randki. Dopiero wtedy zobaczył w jej oczach ten głęboki smutek i żal. Dopiero wtedy uświadomił sobie też, jak bliski był jej do tej pory Severus. I wezbrała w nim złość, którą od tamtego czasu hamował. Czekał na okazję, by zemścić się na nim. Naprawdę niefortunnie się zdarzyło, że przeczytał ten artykuł akurat teraz, a nie gdzieś, gdzie będzie sam. Kropla przepełniła czarę i wszystko odbiło się na Evans. W jednej chwili znienawidził się za ten gwałtowny wybuch, kiedy zobaczył jak bardzo zrobiło jej się przykro. Dodatkowo nazwał ją szlamą. Niewprost, ale i tak poczuł się podle, bo zachował się nie lepiej, niż Severus.
Szybko przebrał się w piżamę i wskoczył do łóżka, choć było jeszcze dosyć wcześnie. Ten jeden raz nie miał ochoty na spotkanie z przyjaciółmi.
****
Parę kolejnych dni minęło pod znakiem nauki. Choć do egzaminów końcowych było jeszcze naprawdę dużo czasu nauczyciele mieli na ten temat inne zdanie i uczniowie ginęli pod lawinami prac domowych. Profesor Slughorn zadał wypracowanie o antidotach, każąc przy tym wypisać ingerencje do trzech wybranych przez siebie eliksirów, a Binns kazał im napisać esej na dwie rolki pergaminu, o wojnach goblinów i tyle samo o podpisaniu umowy, pomiędzy wampirami i wilkołakami w 1349 r. James chodził po szkole zły, jak osa, bo nie potrafił spojrzeć Lily w twarz, Syriusz, Peter i Remus chodzili za Jamesem, a Evans i Meadowes spędzały całe dnie w bibliotece, gdzie uczyły się i rozmawiały, gdy tylko bibliotekarka odchodziła na drugi koniec pomieszczenia. Natomiast Severus żył oczekiwaniem do pełni. Nie, dlatego, że Lupin zamieniał się wtedy w wilkołaka, tylko dlatego, że miał do zrealizowania plan.
Kiedy nadszedł ten dzień, młody Ślizgon wyszedł z dormitorium dosyć wcześnie. Słońce powolutku schodziło ku dołowi i świat zalały pomarańczowo-różowe kolory. Błonia i jezioro wyglądały wprost bajecznie, a śnieg skrzył się, jak milion diamentów. Kiedy doszedł pod portret Grubej Damy schował się za najbliższym filarem i czekał. W końcu obraz kliknął i z dziury wyłoniła się najpierw głowa Petera, potem Syriusza, następnie Jamesa, a na końcu Remusa. Ten ostatni był blady i wyglądał, jakby nie spał od dwóch dni. Uśmiechnął się niepewnie do przyjaciół, już otworzył buzię, żeby coś powiedzieć, gdy Black wpadł mu w słowo.
-Och daj spokój Lunatyku. Dobrze wiesz, że nie zmusisz nas do zostania tutaj.
Chłopak zamknął buzię i ruszył przed siebie nieco naburmuszony.
-Nie obrażaj się. Taka prawda. Zawsze we czwórkę, pamiętasz?- odezwał się Peter, przypominając młodemu wilkołakowi, co ustalili w pierwszej klasie.
-Zawsze we czwórkę- powtórzył zrezygnowany Lupin.
-Chodźmy, bo zaraz zajdzie słońce- James wpatrywał się w prawie czerwoną kulę wiszącą tuż nad horyzontem.
Kiedy odeszli Severus wyszedł z ukrycia i usiadł pod portretem.
-Co ty tu robisz? To nie twoje dormitorium!- wykrzyknęła, wielce oburzona mieszkanka portretu.
-Czekam.
-Na?…
-Na Lily Evans. Jeśli może jej pani w jakiś sposób przekazać, że tu jestem, będę bardzo wdzięczny.
Gruba Dama prychnęła, ale nie ruszyła się z miejsca.
-Nie, to nie- mruknął pod nosem chłopak- Poczekam.
Czekał więc. Na zewnątrz zrobiło się ciemno i wszystkie obrazy, do okoła pousypiały. Jemu też ciążyły powieki. Wczorajszej nocy nie mógł spać. Wciąż rozmyślał o tym, co zamierzał zrobić. Czy postępuje słusznie? Ale nie zdążył się nad tym do końca zastanowić, bo z daleka dobiegł go odgłos kroków. Po chwili zobaczył jakąś postać śpieszącą w stronę wieży Gryffindoru. Gdy podeszła jeszcze odrobinę bliżej okazało się, że to Bethy Warms. Właśnie wracała od profesora Flitwicka, gdzie odrabiała szlaban.
-Bethy?
-Merlinie- pisnęła dziewczyna- Kto to?
-To ja. Severus Snape, ze Slytherinu- a właściwie, po co podał dom?
-Czego tu szukasz?
-Czy mogłabyś, zawołać Lily Evans?- zapytał z nadzieją w glosie- Muszę koniecznie z nią porozmawiać.
-Teraz? A niby, po co?- zapytała podejrzliwie.
-To dla mnie bardzo ważne.
Nic nie powiedziała, tylko odwróciła się w stronę portretu Grubej Damy i powiedziała głośno:
-Halo?
Właścicielka złoconych ram ziewnęła i spojrzała na nią z wyrzutem.
-Czy naprawdę musisz mnie budzić?
Dziewczyna powiedziała cicho hasło. Zrobiła to tak, że Sev nic nie usłyszał. Tylko jakieś pojedyncze litery, jak „r” i „ę”.
-To przekażesz? –zapytał jeszcze raz.
-Ech… Obym nie żałowała. Przekażę.
****
Była pogrążona w głębokim śnie. Właśnie Mcgonaggal wywołała ją do odpowiedzi i zapytała na początek, jak ma na imię, a ona nie potrafiła odpowiedzieć, właśnie klasa zaczynała się z niej śmiać… gdy obudziła ją jakaś mała postać. Chwilę czasu zajęło jej rozpoznanie, kto to. Bethy pochlała się nad nią.
-No na reszcie się obudziłaś. Severus Snape czeka na ciebie pod portretem.
-Sev? –zapytała niemrawo- Co on tam robi?
-Mówił, że musi z tobą porozmawiać. Ja właśnie wracam od Flitwicka. No wiesz, nie spodobało mu się, że spałam na jego lekcji. Kazał mi…
-Zejdę do niego. Może w końcu się odczepi- przerwała koleżance Lily.
Ta spojrzała na nią ze złością i usiadła na swoim łóżku. Ruda przygładziła włosy, otuliła się szlafrokiem i zeszła na dół do Pokoju Wspólnego. Nikogo już tam nie było. Przeszła przez dziurę w ścianie i stanęła oko w oko z Severusem.
-Co ty tu robisz?
-Chciałem porozmawiać. Jeszcze raz cię przeprosić. Naprawdę źle się zachowałem. Ja nie miałem prawa…
-Masz racje. Nie miałeś prawa, a James jest taki sam jak ty…-szybko przerwała, bo zorientowała się, że chyba nie powinna była tego mówić.
Sev zrobił zdziwioną minę.
-Potter? Co on ci powiedział?
-Nie twoja sprawa- ucięła Lily.
-Chyba masz rację, ale jeśli cię zranił…
-Ty zraniłeś mnie bardziej. Nie mamy, o czym rozmawiać- odwróciła się, żeby wejść z powrotem do wieży, gdy Snape podjął jeszcze jedną próbę.
-Poczekaj! Wysłuchaj mnie.
Spojrzała na niego i w jednej chwili zorientowała się, jak straszny popełniła błąd. Złapał ją za ramię i brutalnie cisnął na ścianę. Jej myśli pogalopowały. Co on robi? Przycisnął ją do zimnych cegieł i unieruchomił jej ręce.
-Ty naprawdę nic nie rozumiesz- wysyczał jej do ucha- Nie masz o niczym pojęcia.
O czym on mówi?
-Gdybyś mi wybaczyła…-zawahał się- Nie doszłoby do tego- zakończył.
-Nie rozumiem. Postaw się na moim miejscu. Też byś mi nie wybaczył…
-Wybaczyłbym ci wszystko, bo… bo cię kocham Lily- ostatnie słowa wyszeptał tak cicho, że nawet stojąca przed nim dziewczyna ledwo je dosłyszała.
-Co?- była kompletnie zaskoczona. Skoro ją kochał, to dlaczego to robił? Dlaczego ją tak ranił?
-To, co słyszałaś. Teraz nie mam wyjścia. Ty nigdy mnie nie kochałaś. Przyjaciele- wycedził- Wystarczało mi to, bo miałem nadzieję, że może kiedyś… może ty kiedyś odwzajemnisz moje uczucia. Po za tym byłem blisko ciebie. I nie masz pojęcia, jak potwornie się czułem, gdy Potter i jego banda naśmiewali się ze mnie, a ty stałaś obok i na to patrzyłaś. Czułem się jak śmieć, jak popychadło. Upokorzyli mnie przed całą szkołą. To jeszcze mógłbym znieść, ale upokorzenie na twoich oczach…
-Nigdy nie przestałam cię lubić z tego powodu. Owszem, było mi cię trochę żal, ale byłeś moim przyjacielem. Najbliższym. A potem musiałeś wszystko zepsuć.
Popatrzył na nią uważnie. Potem sięgnął za siebie, do tylnej kieszeni spodni i wyjął z nich małą buteleczkę, z jakimś płynem.
-Co ty?- spojrzała na niego zdziwiona.
-Przepraszam. Zawsze chciałem, żebyś kochała mnie bez przymusu. A teraz chcę poczuć twoją miłość, choć przez chwilę.
Przycisnął ją do ściany jeszcze mocniej i przytknął do ust zimne szkło. Poczuła jak do gardła spływa jej chłodna, lekko słodkawa ciecz. Przez chwilę widziała wyraźnie, a potem wszystko w okuł się zamazało i pozostał tylko Severus Snape.
*Nazwa ta nie występuje w żadnej z książek J.K Rowling
Sev przegiął :o Nie spodziewałam się tego po nim, choć w sumie... przecież to Ślizgon ;p Co do rozdziału to bardzo dobry, podoba mi się twoja historia :)
OdpowiedzUsuń*Twoja
UsuńDzięki. Cieszę sie, że ci się podoba :)
UsuńJa nawet lubię Severusa, ale stwierdziłem, że muszę jakoś urozmaicić akcję. Snape i tak był dla mnie biedną postacią, bo najpierw Lily go odrzuciła, potem przez niego zginęła... Uznałam, że jak mu jeszcze trochę dołożę to nic się nie stanie :)
Merlinie! Jakaż ja niedobra!
OdpowiedzUsuńMam tak mało czasu na wszystko, że... No nadrabiam już :D
Bardzo mi się rozdział podobał. Masz taki ciekawy styl pisania, którego nie potrafię streścić, ale mi się bardzo podoba. A może już Ci to mówiłam? nie wiem *patrzy w niebo i wzrusza ramionami*
Także bardzo fajnie, super i świetnie.
Czekam na next :)
Może przy kolejnej notce zrobię moje ukochane plusy i minusy Twego bloga? Chcesz, czy nie? Innych się nie pytam, więc penie i tak zrobię to, co uznam za stosowne, ale zasady Savoir-vivre'u mi każą się zapytać, jak już o tym wspomniałam. Nawet jeśli do odpowiedzi się nie ustosunkuję ;)
Wracając życzę weny i dobrego samopoczucia i jeszcze raz przepraszam!
Megan Lunaris Moony
Byłoby super, gdybyś zrobiła plusy i minusy ;)
UsuńHuhuhu, no to do następnego posta Miła Panno (a może Pani? Kto jest Twoim mężem? GADAJ! :D )
Usuń:))
Megan Lunaris Moony
No obecnie jeszcze nikt ;)
UsuńPrawdopodobnie pozostanę samotna do końca życie ;D
*życia
UsuńNareszcie mogłam przeczytać! Właściwie, to teoretycznie nadal robię lekcje, ale co tam... ;P
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał i w końcu jestem w miarę usatysfakcjonowana długością, chociaż, oczywiście i tak uważam, że trochę za krótki... No i jak można kończyć w takim momencie?!
Lubię James'a, mimo, że wydarł się na Lily. Zrobił to pod wpływem silnych emocji, wiec mu wybaczam... No i się o nią martwił <3
Nie spodziewałam się czegoś takiego po Severusie, ale po ślizgonach, to nigdy nie wiadomo, czego się spodziewać ;P
Bardzo poprawił Ci się styl pisania, nie zauważyłam żadnych błędów logicznych, ani gramatycznych :) Tylko ta interpunkcja.... Ale też nie jest AŻ tak źle ;P
Cóż. Pozdrawiam, weny życzę i czekam na next,
Spite
P.s.: I przepraszam, że tak krótko, ale muszę wracać do lekcji... :'(
Dzięki. Fajnie, że ci się podoba.
UsuńA mi się strasznie podoba ta zasadzka Seva na Lily (zawsze lubiłam ich jako parę, ale mniejsza z tym), można to rozwinąć fajnie ^^ no i ten fragment, kiedy Lily dowiedziała się o Lupinie... teraz nawet nie pamiętam, czy w książkach było jakoś wspomniane, kiedy/jak/czy się o tym dowiedziała...? w każdym razie pomysł super i czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że rozdział się podoba :)
OdpowiedzUsuńW książkach nie było nic o tym, że Lily dowiedziała się o Lupinie. Przynajmniej ja nie kojarzę, żeby coś było xD No i mam nadzieję, że uda mi się fajnie rozwinąć akcję Lily-Snape. :D
Cześć!
OdpowiedzUsuńSpodobał mi się twój blog i czekam na więcej :) Szczególnie spodobała mi się ta akcja Sev-Lily :D Chciałabym polecić ci bloga http://nie-lilusiuj-mi-tu-potter.blog.onet.pl
Jest to początkujący blog, ale akcja się rozkręca ;)
Na pewno wpadnę :)
UsuńCześć:)
OdpowiedzUsuńTak jak obiecałam - wróciłam na twojego bloga
Już miałam się zapytać "Czy Lily nie ma żadnych przyjaciółek? " Ale na szczęście pojawiła się Dorcas xd
Mam nadzieję, że ktoś zorientuje się, że Lily jest pod wpływem amortencji!
Pojawiło się kilka błędów, ale zapewne tylko dlatego, że pisałaś rozdział na szybko.
Bardzo podoba mi się Twój styl :)
Evans jest ( przynajmniej wg. mnie ) taka nijaka trochę. Nie zrozum mnie źle, twoje kreacja jej postaci też jest fajna, ale wolę jak w opowiadaniach jest bardziej stanowcza, bardziej zadziorna.
James jak zawsze uroczy :P
Czekam na następny rozdział i zapraszam do siebie. Myślę, że opowieść o Kaylin może Ci się spodobać:
http://angel-of-destination.blogspot.com/
Pracuję nad Lily. Mam nadzieję, że wkrótce uda mi się jej dodać "trochę charakteru" :)
UsuńCuż za zwrot akcji! Super rozdział i czekam na następny! :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńKiedy będzie następna część? Twoje opowiadanie jest MEGA ♥♡♥
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie, w piątek, ale o wszystkim napisałam, w notce pt. "Wakacje, czyli nie wiem, kiedy będą się pojawiać następne rozdziały." ;)
Usuń